Jan Furtok: Jeśli nie wygramy, to będzie dramat

Już drugi mecz eliminacji MŚ 2018 będzie dla Polaków tym z gatunku najważniejszych. Były reprezentant Jan Furtok liczy, że Adam Nawałka i jego piłkarze wyciągnęli wnioski z tego, jak zlekceważyli na inaugurację Kazachstan.

WP SportoweFakty: Jaki mecz czeka nas w sobotę - już o życie? Trochę sami się postawiliśmy pod ścianą po remisie w Kazachstanie.

Jan Furtok: Wiadomo, że teraz już nie ma żartów i musimy wygrać. Jeśli tego nie zrobimy, będzie dramat.

To już nie są tak łatwe eliminacje jak poprzednio, bo żeby awansować bezpośrednio, trzeba będzie wygrać grupę.

- Dokładnie, właśnie dlatego tak szybko nasza sytuacja zrobiła się niebezpieczna. Mam tylko nadzieję, że wnioski z Astany zostały wyciągnięte.

Jesteśmy faworytem spotkania z Danią?

- Uważam, że zdecydowanym, ale w piłce nożnej to nie musi tak wiele znaczyć. Wszystko jest możliwe. Nasi piłkarze już raz dostali nauczkę i dobitnie się przekonali, że trzeba grać do końca.

Obecna Dania to chyba nie jest rywal tak groźny jak kiedyś, gdy nie szło nam z nim zbyt dobrze, przez co mamy kiepskie statystyki.

- Przewaga potencjału jest po naszej stronie. Myślę, że to Duńczycy mogą się bać nas, a nie odwrotnie. Podczas Euro 2016 powstała fajna ekipa i zawodnicy wciąż powinni ten rozpęd czuć. Dlatego wielka szkoda, że przez dziwne rozkojarzenie nie wygraliśmy z Kazachstanem. Naprawdę trudno to zaakceptować, zwłaszcza że było już 2:0 dla nas.

ZOBACZ WIDEO: Peszko: denerwują mnie żarty na mój temat

W eliminacjach do mundialu w 1994 roku, gdy strzelił pan gola ręką w meczu z San Marino, zaliczyliśmy świetny start i w pierwszych czterech meczach wywalczyliśmy dziesięć punktów. Awansu jednak i tak nie było. Czy dobry początek kwalifikacji faktycznie jest aż tak ważny? A może go czasem przeceniamy?

- Mimo wszystko start jest ważny. Gdy wygrywasz pierwszy mecz, od razu czujesz się lepiej. Masz jakieś punkty i wiesz, że następne spotkania nie są o życie.

Od pana pamiętnego gola ręką minęły ponad 23 lata. Jak pan go dziś wspomina?

- Raczej z humorem. Ciężko nam wtedy szło i trochę zwalaliśmy winę na boisko. Wiadomo, że nie powinno się tego robić, ale trawa była bardzo wysoka i po prostu nie dało się szybko grać. Rywal stanął i czekał, a nam w każdej akcji piłka hamowała. Ostrzeliwaliśmy bramkę jak tylko się dało, gorzej było z efektami.

Wróćmy do tu i teraz. Nie boi się pan trochę, że po wpadce w Astanie pozytywny duch z Euro gdzieś umknął? Krytyki po tym meczu było zresztą mnóstwo.

- Myślę, że zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę z tego co zrobili. Zwyczajnie zlekceważyli przeciwnika. To dla nich nauka, którą trzeba wykorzystać. Zgadzam się, balon po Euro trochę pękł. Na pomyłki nie ma już miejsca, ale myślę, że właśnie dlatego teraz drużyna zmobilizuje się jeszcze bardziej.

To jaki będzie wynik meczu z Danią?

- 2:0 by mi wystarczyło.

Rozmawiał Szymon Mierzyński

Komentarze (0)