W tym artykule dowiesz się o:
WP SportoweFakty: Wyjazd do Serie A to zderzenie ze ścianą?
Bartłomiej Drągowski: Nie powiedziałbym, w Jagiellonii też miałem konkurencję. Tu wcale nie wygląda ona strasznie, przeskok nie jest gigantyczny. Wielka to może być otoczka wokół piłki. Co do mojej sytuacji: broni Ciprian Tatarusanu, a ja do grania nie mam blisko. Wiele osób zastanawiało się przed transferem, czy to odpowiedni moment.
- Byłem nastawiony na wyjazd. Chciałem spróbować czegoś innego. Słyszałem mnóstwo rad, zawsze mogę ich wysłuchać, ale taki już jestem - robię wszystko po swojemu.
ZOBACZ WIDEO: Sporting - Legia. Portugalska komedia pomeczowa
Podobno w Białymstoku często zaczepiano pana na ulicy. - Faktycznie, ale te osoby podpowiadały z dobrego serca. Mówili, gdzie powinienem grać albo żebym skończył szkołę i poszedł na studia. Wiadomo, trudno jest grać w piłkę i studiować
Jagiellonia naciskała na transfer? - Wręcz przeciwnie. To ja powiedziałem, że chcę odejść. Klub zaakceptował moje zdanie. Obiecali nie robić problemów.
Czemu padło na Fiorenitnę? - To był pierwszy konkret. Nie chciałem czekać na ofertę, która mogłaby nie nadejść. Włochy to dobry kierunek, więc tu jestem.
Od zapytań można było dostać fioła? - Nigdy nie interesowało mnie, że ktoś robił dziwne podchody. Zajmowałem się tylko ofertami.
Któraś z propozycji powodowała ból głowy? - Nie odczuwałem go w ogóle. Tylko Fiorentina okazała się na tyle chętna, by doszło do czegoś więcej. Długo trwały negocjacje menedżerów, bo samą decyzję podjąłem szybko.
Konsultował pan ją z Jakubem Błaszczykowskim? - Nie doradzał mi żaden piłkarz. Rozmawiałem tylko z tatą i jemu powiedziałem, co myślę na temat tego transferu.
W rozmowie z "Łączy nas piłka" powiedział pan, że Włosi przedstawili konkretną ścieżkę rozwoju. - Nie do końca o to chodziło. Byli jedynym klubem, który potrafił przedstawić cokolwiek konkretnego. Moja sytuacja na pewno nie układa się tak dobrze, jakbym chciał. Jestem cierpliwy, czekam.
Nie zabraknie właśnie cierpliwości? - Patrzę na młodzieżowe mistrzostwa Europy, które latem odbędą się w Polsce. Chcę tam zagrać i zrobię wszystko. Nie wiem, jak to będzie wyglądać. Nie mam również pojęcia, jak widzą to ludzie z klubu.
Mówił pan, że priorytetem będzie język włoski. - Dostałem nauczyciela z klubu, próbuję sam się uczyć, ale gramy co trzy dni i idzie opornie. Parę słówek dziennie się nauczę, trudno jednak wklepać na pamięć jakieś zdanie. Brakuje czasu.
W szatni się pan odnalazł? - Bez problemu. Jest wiele osób, które mówią po angielsku.
Szanse na grę są małe? Tatarusanu w czterech meczach zachował czyste konto.
- Daję z siebie wszystko i mogę tylko czekać. Aktualnie nie wiem, jaka jest moja pozycja. Kiedy Tatarusanu był kontuzjowany, też nie wszedłem na boisko. Podczas meczu z Chievo zmienił go Luca Lezzerini. Nigdy nie wiadomo, jak życie się potoczy.
Zamierza pan walczyć czy myśli o wypożyczeniu?
- Jestem w klubie trzy miesiące, czyli stosunkowo krótko. Za jakiś czas trzeba będzie jednak podjąć decyzję.
Rozmawiał Mateusz Karoń