Między 2. a 7. kolejką Lotto Ekstraklasy Biała Gwiazda przegrała z Arką Gdynia (0:3), Lechią Gdańsk (1:3), Cracovią (1:2), Ruchem Chorzów (1:2), Śląskiem Wrocław (1:5), Koroną Kielce (0:1) i Jagiellonią Białystok (1:2), czym wyrównała klubowy rekord pod względem kolejnych porażek.
Ta czarna seria sprawiła, że Wisła już od 4. kolejki zamyka tabelę Lotto Ekstraklasy, a w opuszczeniu ostatniego miejsca nie pomogły jej nawet dwa ostatnie dobre występy z Piastem Gliwice (1:0) i Legią Warszawa (0:0). Przy Reymonta 22 cieszą się jednak z tego, że wykonali pierwsze kroki w kierunku wydostania się na powierzchnię. Do tego pierwszy raz od roku krakowianom udało się nie stracić bramki w dwóch kolejnych meczach.
- Po takim dołku, a nawet dole, który mieliśmy, takie spotkania jak z Piastem i Legią są dla nas jak tlen - mówi Maciej Sadlok i dodaje: - Nie jest łatwo w takich momentach, w jakim byliśmy. Dostawaliśmy z każdej strony, ale w końcu nadszedł moment przełamania i jeszcze bardziej mnie cieszy to, że mecz z Legią pokazał, że spotkanie i zwycięstwo z Piastem to nie był przypadek.
Wisła może iść za ciosem już we wtorek, gdy w ramach 1/8 finału Pucharu Polski zmierzy się z I-ligową Chojniczanką Chojnice. Jeśli Biała Gwiazda awansuje, czeka ją dwumecz z Lechem Poznań.
- Musimy to ciągnąć dalej - teraz w Pucharze Polski. Dotychczasowe wyniki pokazują, że drużyny z ekstraklasy odpadają. Spotkanie z Chojniczanką będzie bardzo ciężkie i nie ma co tego ukrywać. Nikt przed nami nie klęknie. Nie myślimy o tym, że w kolejnej rundzie czeka na nas Lech Poznań. Najpierw zagrajmy we wtorek, a później mamy kolejny mecz ligowy. Krok po kroku. Tego ostatnio nam brakowało - mówi Sadlok.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Czerwiński: Arek uratował nam punkt (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}