Chorzowianie jako pierwsi zdobyli w tym sezonie twierdzę Wrocław. Śląsk w trzech poprzednich potyczkach na własnym stadionie nie stracił bramki, a jego defensywa zapracowała na miano jednej z najlepszych w lidze.
- Śląsk u siebie prezentował się solidnie. Nie strzelał goli, ale też ich nie tracił. Cieszymy się, że na trudnym terenie zdobyliśmy dwie bramki - komentuje spotkanie Patryk Lipski.
Zawodnik Ruchu Chorzów w 38 minucie otworzył drogę do bramki Piotrowi Ćwielongowi. Skrzydłowy nie zmarnował świetnego podania od Lipskiego i strzelił na 1:0, choć wcześniej to gospodarze stwarzali więcej okazji.
- Pozwoliliśmy Śląskowi trochę pograć. Chcieliśmy wykorzystać naszą dobrą postawę w odbiorze piłki, a potem wyprowadzać kontrataki. Po jednym z nich strzeliliśmy bramkę. Przejęliśmy wtedy inicjatywę i lepiej nam się grało - tłumaczy pomocnik Ruchu.
W drugiej połowie Piotr Ćwielong dorzucił jeszcze jedno trafienie, a po chwili miał szansę na hat-tricka. Jego strzał głową minął jednak posterunek Mariusza Pawełka. Zamiast rozstrzygającej bramki, do walki zerwał się Śląsk i Ryota Morioka nie pomylił się z karnego.
Wrocławianie ruszyli do ataku, ale wynik nie uległ już zmianie. - Żartowaliśmy w szatni, że nie potrafimy wygrać bezpiecznie, tylko nerwówka jest zawsze do samego końca. Niepotrzebnie straciliśmy bramkę i musieliśmy drżeć o korzystny wynik - przyznaje Lipski.
Chorzowianie nie mają czasu, by rozpamiętywać zwycięstwo na Dolnym Śląsku. Ligowa karawana mknie do przodu i Ruch na inaugurację 9. kolejki zmierzy się z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. - Zbyt długo nie będziemy się cieszyć. Już w piątek kolejne ligowe spotkanie i teraz pełna koncentracja na rywalizacji z Termaliką - podkreśla pomocnik.
ZOBACZ WIDEO: Pilarz po Legii: to wielka satysfakcja (źródło TVP)
{"id":"","title":""}