Pierwsza połowa należała do ekipy Arsene'a Wengera, która narzuciła bardzo wysokie tempo i atakowała z ogromnym rozmachem. Przyjezdni nie nadążali za tymi akcjami i często musieli się ratować faulami. Kanonierzy jednak mieli problemy ze skutecznością. W 30. minucie Simon Mignolet obronił nawet rzut karny wykonywany przez Theo Walcotta. Na szczęście dla Arsenalu 27-latek zrehabilitował się już chwilę później, oddając perfekcyjny strzał przy dalszym słupku i otwierając wynik.
Londyńczycy mieli w garści prowadzenie, grali bardzo solidnie i kompletnie nic nie wskazywało na zmianę tego obrazu. W końcówce pierwszej części niepotrzebny faul w pobliżu własnego pola karnego popełnił jednak Rob Holding, a cudownego gola z rzutu wolnego zdobył Philippe Coutinho. Brazylijczyk przymierzył w samo okienko.
Ta bramka do przerwy była dla Liverpoolu jak tlen i poderwała go do walki. Druga część to już zupełnie inny mecz. Zagubiony Arsenal zaczął popełniać błędy i stracił trzy gole w odstępie zaledwie 14 minut. Najpierw po pięknym dośrodkowaniu Georginio Wijnalduma skutecznie z ostrego kąta uderzył Adam Lallana, niedługo po nim Coutinho idealnie zamknął dośrodkowanie Nathaniela Clyne'a, zaś trafienie na 1:4 to już prawdziwa maestria w wykonaniu Sadio Mane. Były piłkarz Southampton zbiegł z prawego skrzydła w pole karne i fantastycznym uderzeniem zdjął pajęczynę z narożnika bramki Petra Cecha.
Arsene Wenger obserwował tę katastrofę z kwaśną miną, a jego zespół był na kolanach. Obudził go jednak Alex Oxlade-Chamberlain, który tuż po golu Senegalczyka przeprowadził bardzo podobną akcję. Jego strzał nie był tak perfekcyjny, lecz piłka i tak wpadła do siatki, bo Mignoleta zmylił rykoszet.
Mimo wszystko niewielu wierzyło, że zespół Juergena Kloppa będzie jeszcze drżał o wynik. Sukcesu nie był jednak pewny do samego końca, bo gospodarze jeszcze złapali kontakt po skutecznym strzale głową Caluma Chambersa. Na więcej natomiast Arsenalowi zabrakło już sił.
Arsene Wenger ma aktualnie ogromne problemy na środku obrony i to przełożyło się na wynik, Holding i Chambers nie byli bezbłędni. Nie najlepiej w tyłach radził też sobie Liverpool, tyle że on wyjechał z Emirates Stadium z kompletem oczek, a w takich okolicznościach wszelkie pomyłki schodzą na dalszy plan.
Niedzielne widowisko było fantastyczną reklamą Premier League i zwiastunem ekscytującej walki o mistrzostwo Anglii, która czeka nas w sezonie 2016/2017.
Arsenal Londyn - Liverpool FC 3:4 (1:1)
1:0 - Theo Walcott 31'
1:1 - Philippe Coutinho 45+1'
1:2 - Adam Lallana 49'
1:3 - Philippe Coutinho 56'
1:4 - Sadio Mane 63'
2:4 - Alex Oxlade-Chamberlain 64'
3:4 - Calum Chambers 75'
W 30. minucie Theo Walcott (Arsenal Londyn) nie wykorzystał rzutu karnego (Simon Mignolet obronił).
Składy:
Arsenal Londyn: Petr Cech - Hector Bellerin, Rob Holding, Calum Chambers, Nacho Monreal, Mohamed Elneny (67' Granit Xhaka), Francis Coquelin, Aaron Ramsey (61' Santi Cazorla), Alex Iwobi (59' Alex Oxlade-Chamberlain), Alexis Sanchez, Theo Walcott.
Liverpool FC: Simon Mignolet - Nathaniel Clyne, Dejan Lovren, Ragnar Klavan, Alberto Moreno, Adam Lallana (76' Divock Origi), Jordan Henderson, Georginio Wijnaldum (88' Kevin Stewart), Sadio Mane, Roberto Firmino, Philippe Coutinho (70' Emre Can).
Żółte kartki: Francis Coquelin, Alex Iwobi, Granit Xhaka (Arsenal Londyn) oraz Adam Lallana, Alberto Moreno, Dejan Lovren, Jordan Henderson (Liverpool FC).
Sędzia: Michael Oliver.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": twarze Rio de Janeiro (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Kosmiczne widowisko na Emirates. Duże tempo gry, piękne bramki Coutinho i Mane, obroniony karny i niestety kontuzje Iwobiego, Coutinho i Ramseya (z Czytaj całość
Plusy: zwycięstwo na trudnym terenie, ładne akcje w ofensywie w drugiej połowie,
Minusy: Arsenal grał jednak w osłabieniu sporym (Kościelny, Ozil, Giroud, Mertesacker, Gabriel), z eksperymentalną parą stoperów. Zbyt łatwo uciekł wynik 4:1 na 4:3. Liczę, że sytuacja ze Stu nie ma drugiego dna i Anglik jeśli tylko będzie w pełni sił będzie grał, bo widać, że LFC go potrzebuje, potrafi przytrzymać piłkę, ma drybling, cofa się w drugą linię. Firmino aż tak widoczny nie jest. Czytaj całość