25-latek w ostatnich dwóch meczach trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców. W takich momentach najczęściej zadawane napastnikowi pytanie brzmi, czy uda mu się pójść za ciosem? - Daj Boże, ale na pewno nie obraziłbym się, gdybyśmy wygrali mecz a nie byłoby mojej bramki. Nie ważne tak naprawdę kto strzela, ważne żebyśmy byli drużyną a że ostatnio były moje bramki, to napastnik po to jest, że musimy wystawić nogę i starać się pomagać - powiedział.
Łukasz Sekulski dzięki przełamaniu strzeleckiej niemocy w barwach Korony zyskał widoczną gołym okiem pewność siebie. - Kamień z serca spadł i jest łatwiej, ale spokojnie podchodzę do tego. Nie trzeba sobie nakładać żadnej presji, że będę strzelał. Chłodna głowa i najważniejsze, żebyśmy z kolejnego wyjazdu przywieźli zdobycz punktową, bo nie można zapominać, że jedziemy do mocnej drużyny.
Były król strzelców drugiej ligi nie przejmuje się tym, że to Lechia Gdańsk jest faworytem piątkowych zawodów. - Może to być spotkanie z optyczną przewagą Lechii, ale najważniejsze są bramki w sieci i punkty w tabeli, to nas najbardziej interesuje - stwierdził.
W ostatniej kolejce, kiedy złocisto-krwiści ograli poznańskiego Lecha aż 4:1, zespół Tomasza Wilmana imponował skutecznością i zaangażowaniem. Połączenie tych elementów ma dać sukces i tym razem. - Jeśli będzie taka potrzeba będziemy "jeździć" na tyłkach przez 90 minut, bo widać, że przynosi to efekty. Jesteśmy taką drużyną, która oprócz piłki nożnej musi dawać coś z wątroby, żeby wyrywać punkty przeciwnikom.
ZOBACZ WIDEO Kantor i Łosiak: Czulismy się mocni. To rozczarowanie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}