Arka Gdynia po świetnym spotkaniu rozbiła na własnym boisku Wisłę Kraków 3:0. Podopieczni Grzegorza Nicińskiego, mimo że nie byli faworytem, od samego początku nadawali ton wydarzeniom na boisku. Już po 21 minutach gospodarze prowadzili 2:0. Na listę strzelców wpisali się Yannick Kakoko i Dariusz Zjawiński.
Mateusz Szwoch przyznaje, że jego zespół świetnie zrealizował założenia przedmeczowe. Arka miała grać na połowie Wisły i agresywnie atakować obrońców. To przyniosło efekty. Dziurawa defensywa Białej Gwiazdy dała o sobie znać.
- Plan na mecz był taki, żeby zaskoczyć rywali wysokim pressingiem. Chwała nam za to, że wykonaliśmy ten plan. Odbieraliśmy piłki i tworzyliśmy z tego groźne akcje. Prowadziliśmy 2:0 i wszystko mieliśmy pod kontrolą - podkreśla jeden z liderów żółto-niebieskich.
W drugiej połowie do głosu doszła Wisła Kraków, ale gracze Dariusza Wdowczyka nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego Konrada Jałochę.
ZOBACZ WIDEO Piotr Stokowiec: wypłynęliśmy na głębokie wody (źródło TVP)
- Pierwsza połowa kosztowała nas dużo sił, a z drugiej strony, to Wisła musiała zaatakować. Uważam, że mądrze się ustawiliśmy. Wyglądało to tak, że Wisła biła głową w mur, a my mogliśmy wyprowadzać groźne kontrataki - przyznaje Szwoch.
W zespole Arki dobrze prezentowali się zawodnicy, którzy zawiedli w starciu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Mowa tutaj o Dariuszu Zjawińskim, Miroslavie Bożoku czy Szwochu. Wszyscy byli bardzo aktywni. Chcieli odwdzięczyć się trenerowi Nicińskiemu za zaufanie.
- Mamy swój plan od początku sezonu, nie jesteśmy w gorącej wodzie kąpani. Już niektórzy mówili po meczu z Termalicą, że jesteśmy słabi w ofensywie. Znamy swoje mocne strony i nie panikowaliśmy po porażce, ale też nie zachwycamy się zwycięstwem - ocenia pomocnik Arki Gdynia.