Na pytania dziennikarzy odpowiadali akcjonariusze klubu - Wojciech Strzałkowski, Wojciech Wasilewski oraz Cezary Kulesza. Nie zabrakło również prezesa Ireneusza Trąbińskiego. Ponadto swoje zdanie wyrazili przedstawiciele kibiców ze stowarzyszenia Dzieci Białegostoku, które wkrótce będzie miało formalny status - Marek Jemieljaniuk i Tomasz Piętka. Głos zabrał także reprezentujący Jagę mecenas Wojciech Wójcicki.
Tylko szczury uciekają z tonącego okrętu
- Podobało mi się stwierdzenie Czarka Kuleszy, który użył takiego zwrotu, jakiego użyłem dwa lata temu: "Z tonącego okrętu to szczury tylko uciekają". My takich planów nie mamy. Zostajemy w klubie i będziemy go wspierali, niezależnie co się stanie. Mamy jednak nadzieję, że instancja odwoławcza - Związkowy Trybunał Piłkarski rozważy argumenty klubu i zmieni tę krzywdzącą decyzję - mówi przewodniczący Rady Nadzorczej, Wojciech Strzałkowski.
W ubiegły czwartek WD PZPN zdegradował Jagiellonię o jedną klasę rozgrywkową, za grzechy korupyjne byłego prezesa Jagi Wojciecha S. - To co się stało w zeszłym tygodniu przyjęliśmy z dużym smutkiem i niepokojem. Informacja zastała nas podczas naszej wizyty w Turcji, gdzie pojechaliśmy zapoznać się z przygotowaniami zawodników do rundy wiosennej. Uważamy tę decyzję za wielce krzywdzącą dla Jagiellonii i będziemy się od niej oczywiście odwoływać. Mamy szereg argumentów, które świadczą o tym, że przede wszystkim, to co się stało przed kilkoma laty, to były sporadyczne przypadki człowieka, a nie klubu - argumentuje Strzałkowski. - Jeśli słyszę stwierdzenia, że klub się przyznał, to mówiąc wprost - nie podobają mi się takie określenia, bo klub do czego miał się przyznać - pyta Strzałkowski. - Człowiek się przyznał, a nie klub - dodaje.
Z materiałów dowodowych wynika, że Wojciech S., jako jedyna osoba związana wówczas z Jagiellonią miał przekazać łapówki w dwóch meczach. - I co ciekawe prawdopodobnie płacił, za to, aby sędzia gwizdał uczciwie, po tym jak dowiedział się, że rywale przekupili arbitrów - opowiada Cezary Kulesza, wiceprezes żółto-czerwonych. - W klubie nie było żadnych struktur korupcyjnych, zawodnicy nie byli w to zamieszani, pieniądze, które były przeznaczone na ten proceder, nie pochodziły z klubu, tylko z prywatnej kieszeni człowieka. Z materiału dowodowego wiemy, że do dwóch przypadków przyznał się człowiek, przypadków, które nic nie dały Jagiellonii - nie awansowała ona do ekstraklasy. Słyszeliśmy o różnych plotkach związanych z zakładami [bukmacherskimi - red.] i być może ten wątek należało by poruszyć. Oczywiście nie jest to rola klubu, ale wszyscy wiemy, że tym tematem prokuratura zajmuje się już od kilku lat - twierdzi Strzałkowski.
WD PZPN powoływał się również na pięć innych meczów, w których rzekomo były prezes Wojciech S. miał wpływać na sędziów. - W pozostałych kilku meczach istnieją jedynie podejrzenia, że mogło dojść do korupcji, jednak nie ma na to dowodów, a w świetle prawa polskiego sprawę należy w takim przypadku korzystnie roztrzygnąć na korzyść oskarżonego. Kara, którą zastosował Wydział Dyscypliny jest niewspółmiernie duża w świetle dotychczasowego orzecznictwa Wydziału Dyscypliny. Wierzymy w drogę odwoławczą, wierzymy w sprawiedliwość - mówi prezes Jagi, Ireneusz Trąbiński.
Mecenas Wójcicki chce przesłuchania przez Związkowy Trybunał Piłkarski Wojciecha S.
Według mecenasa Wojciecha Wójcickiego istotną kwestią przy odwołaniu będzie to, aby Związkowy Trybunał Piłkarski przesłuchał oskarżonego o korupcję w Jadze, byłego prezesa Wojciecha S. - Bardzo ważną rzeczą jest to, że te materiały dowodowe które znalazły się w Wydziale Dyscypliny są to przesłuchania prawdopodobnie jeszcze w charakterze świadka Wojciecha S., gdy nie był jeszcze oskarżonym. Później wiadomo - został oskarżony. Z kolei postępowanie karne daje mu możliwość zmiany złożonych zeznań, za co nie będzie ponosił żadnej odpowiedzialności. Jest to szczególny status umożliwiający obronę podejrzanemu. Tu właśnie jest pierwszy wątek podjęty przez Wojciecha S., który składając wyjaśnienia przed prokuratorem powiedział o jakichś czynach i tenże wątek znalazł się w Wydziale Dyscypliny, jednakże nie mamy pewności, bo później już nie dostarczono żadnych dokumentów na temat jakie jest jego obecne stanowisko procesowe. Nie możemy też po nie sięgnąć, gdyż nie mamy takich uprawnień jak prokuratura. Oskarżony w każdej chwili może bez jakichkolwiek konsekwencji ujemnych dla siebie zmienić swoje zeznania. W związku z tym wnioskowaliśmy do Wydziału Dyscypliny, aby to Wojciech S. przed WD wyjaśnił do jakich ewentualnych spotkań przyznaje się bądź nie i aby przedstawił swoje motywy tamtego zachowania. Niestety nasz wniosek został oddalony, moim zdaniem bardzo niezasadnie, gdyż WD powinien dążyć do wyjawienia tzw. prawdy obiektywnej i materialnej. W tym wypadku pozbawił się możliwości wysłuchania osoby najbardziej w to zaangażowanej , która ma największą wiedzę w tym temacie. Przesłuchania przez Wydział Dyscypliny piłkarzy - Jacka Markiewicza, Dariusza Łatki, Mariusza Dzienisa i ówczesnego wiceprezesa Artura Kapelki nie dały nic, gdyż wszyscy oni zaprzeczyli przeciwko jakiejkolwiek wiedzy na temat pobierania pieniędzy, rozmów w szatni czy też rozmowach z arbitrami spotkań - uważa mecenas reprezentujący Jagiellonię.
- W tym przypadku jasno wynika, że ten materiał nie poszerzony. Jedyną możliwością naszym zdaniem poszerzenia tego materiału dowodowego, które dałoby rzetelna podstawę do wydania tego orzeczenia byłoby przesłuchanie Wojciecha S. Moim zdaniem zgodnie z zasadą jawności i bezpośredniości postępowania WD winien wezwać przed swoje oblicze i przesłuchać. Takiej czynności procesowej nie dokonano, dlatego jest to jedna z podstaw do wniesienia odwołania przez klub. Co ciekawe WD w poprzednim składzie stwierdził, że materiały przeciwko Jagiellonii są niewystarczające, by wydać orzeczenie i odroczył sprawę na wiele miesięcy, zwracając się do wrocławskiej prokuratury o dostarczenie kolejnych materiałów. Te materiały nie nadeszły, ale zmienił się skład orzekający w Wydział Dyscypliny i na podstawie tego samego materiału dowodowego została podjęta rażąco inna decyzja - kończy mecenas Wójcicki.
Zawodnicy nie odpuszczą. Kibice też
Decyzja o karnej degradacji zastała Cezarego Kuleszę wraz z innymi akcjonariuszami podczas pobytu w Turcji. - Dobrze się stało, że w momencie otrzymania wiadomości o degradacji byliśmy, jako akcjonariusze, na zgrupowaniu w Antalyi. Jak byliśmy razem z zespołem, zrobiliśmy na gorąco spotkanie i wytłumaczyliśmy wszystko dla drużyny. Wszystko jest pod kontrolą, każdy zrozumiał, że ta sytuacja to nie jest jeszcze ostateczność, że degradację dostaliśmy na razie od pierwszej instancji - piłkarze to rozumieją i zadeklarowali, że będą grać do końca. Nie ma żadnych przeciwskazań, że ktoś miał by nie grać w piłkę. Każdy będzie dawał z siebie wszystko na boisku, aby Jagiellonia sportowo utrzymała się w ekstraklasie. Piłkarze złożyli taką deklarację i wszystko jest okej - mówi szef pionu sportowego.
Fani Jagi także zapowiadają, że będą dalej z klubem, że głośnym dopingiem będą starać się mu pomagać. - Wiadomo, że dla każdego kibica ta decyzja jest bardzo smutna. Każdy chce oglądać mecze na najwyższym poziomie, z najlepszymi zespołami, ale jako kibice zawsze będziemy z Jagiellonią. Nie ważne czy to będzie pierwsza liga, czy okręgowa. Nie zmienia faktu, że dla klubu chcemy jak najlepiej, że Jagiellonia jest dla nas marką numer jeden w Białymstoku i na Podlasiu. Mamy nadzieję, że zbliżająca runda pokaże, że jesteśmy mocni, że będziemy wspomagać zawodników głośnym dopingiem i dalej będziemy promować Jagiellonię w Polsce - mówi Marek Jemieljaniuk ze stowarzyszenia Dzieci Białegostoku. - Zrobimy wszystko, aby pomóc Jagiellonii w tych ciężkich chwilach i co będziemy mogli, jakiekolwiek listy, poparcia, delegacje - zrobimy wszystko, aby klub czuł, że kibice go wspieraję - wtóruje Tomasz Piętka z władz stowarzyszenia.
Galeria Jagiellońska zgodnie z planem
- Chcielibyśmy zapewnić kibiców Jagiellonii, mieszkańców miasta i regionu, o tym, że akcjonariusze nie wycofują się z Jagiellonii. Ponadto chciałbym zapewnić, że w sprawie inwestycji mającej finansować klub, którą jest Galeria Jagiellońska - nic się nie zmieniło. Rozmawiałem z szefem irladzkiej spółki, która jest partnerem Jagiellonii. Przyjął on wiadomość o degradacji ze smutkiem, ale jednocześnie podkreślił, że w kwestii inwestycji nic się nie zmienia - rozwiewa wątpliwości Strzałkowski.
Świat ostatnimi dniami ogarnął bardzo poważny kryzys gospodarczy. Jaki ma on wpływ na budowę Galerii? - Informacje docierające dręczą nas i nurtują. Jesteśmy trochę zaniepokojeni, trochę zaniepokojeni, to jest lekko powiedziane. To co słyszymy codziennie w wiadomościach telewizyjnych i radiowych jest smutne - czeka nas w kraju prawdopodobnie poważny kryzys. Niedawno mówiło się o spowolnieniu gospodarczym, a obecnie niemal na pewno czeka nas recesja w następnych miesiącach. Wziałem udział w spotkaniu trójstronnym między Jagiellonią, irlandzkim inwestorem i firmą która zajmuje się komercjalizację Galerii Jagiellońskiej i ku zaskoczeniu zainteresowanie wynajmem przekracza oczekiwania agencji, która się tym zajmuje. Zapytałem jak to jest w dobie kryzysu i dostałem odpowiedź, że Galerie, które otwierają się w tym lub następnym roku mają poważny problem. Jeśli mówimy o perspektywie trzy, trzy i pół letniej [wtedy ma zostać otwarta Galeria Jagiellońska - red.], to będzie już po kryzysie i zacznie się wzrost gospodarczy. Wszystkie poważne firmy sieciowe, chcą zaistnieć w obiekcie, centralnie położonym w naszym mieście i postrzeganym w przyszłości, ze względu na lokalizację, jako wiodącym. Drugą dobrą informację jest, że koszt budowy Galerii będzie niewątpliwie niższy. Ceny stali, betonu i usług budowlanych są coraz niższe. W związku z tym na razie wygląda to dobrze, mówię na razie, bo nie wiadomo co wydarzy się na świecie i Europie centralnej za kilka miesięcy - dodaje Strzałkowski.
Terminowo realizacja planów związanych z Galerią Jagiellońską przesuwa się nieco w czasie, ale tylko dlatego, że prowadzone są rozmowy z dwoma poważnymi najemcami - hotelem oraz jeszcze jedną firmą. Nazwy ewentualnych przeszłych najemców trzymane są w ścisłej tajemnicy.