Finał Ligi Mistrzów będzie ostatnim meczem Arbeloi w barwach Realu. 33-letni Hiszpan prawdopodobnie nie usiądzie nawet na ławce rezerwowych z powodu kontuzji kolana, ale z białą koszulką ma okazję pożegnać się wznosząc puchar Ligi Mistrzów.
W Madrycie Arbeloa nazywany jest "Spartaninem". Głównie dlatego, że bez względu na konsekwencje zawsze stawał w obronie klubu, w którym się wychował. Poza boiskiem bronił koszulki Realu z równym poświęceniem, co na murawie. Odkąd wrócił na Bernabeu z Liverpoolu, przez siedem lat zapracował sobie na miano kapitana bez opaski.
Wielki strażnik madridismo
Arbeloa nie miał wątpliwości, kiedy nie tylko w Hiszpanii rozpętała się wojna Jose Mourinho ze wszystkim i wszystkimi. Jako trener Realu Portugalczyk walczył na kilku frontach: z UEFA, Barceloną, dziennikarzami i sędziami. Media wywierały presję na piłkarzach Królewskich, atakując każdego, kto stawał w obronie Jose Mourinho. Arbeloa nie miał z tym jednak żadnych problemów, przez co dla dziennikarzy stał się takim samym wrogiem, co "The Special One".
ZOBACZ WIDEO Jedziemy do Francji: "orzeł" wylądował. Szaleństwo kibiców (Źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Kiedy po słabszych meczach w gazetach pojawiały się artykuły sugerujące rozłam w szatni i bunt przeciwko trenerowi, Arbeloa wychodził przed szereg. - Nasz trener jest szefem i mamy do niego szacunek. Jesteśmy zjednoczeni, również z trenerem - mówił przed meczem z Ajaksem w Lidze Mistrzów. Przy kolejnej okazji, dziennikarze dążący do obalenia Portugalczyka nazwali Arbeloę "yihad mourinhistą", bezkrytycznego obrońcą szkoleniowca.
Prawy obrońca Realu pozostał wierny Mourinho nawet wtedy, kiedy tego już nie było na Bernabeu.
[nextpage]
- Mou był kluczowy, aby przełamać dominację Barcelony. Nie doceniono jego pracy. Jeśli by do nas nie przyszedł, to dzisiaj nadal mielibyśmy Guardiolę w Barcelonie wygrywającego tytuły. Mou był dla piłkarzy, jak kamizelka kuloodporna, wszystkie ciosy przyjmował na siebie. Wszystko, co robił, miało na celu przyniesienie korzyści klubowi i drużynie, a nie jemu. W Realu jest niewielu ludzi może to o sobie powiedzieć - mówił w wywiadzie dla telewizji La Sexta.
List od Mourinho
Również Mourinho nie zapomniał o wsparciu, jakie otrzymał od swojego największego obrońcy. W maju, przed ostatnim meczem Arbeloi na Bernabeu, wysłał do niego list.
"Arbeloa to dla mnie nie tylko piłkarz, ale też przyjaciel. Dlaczego zawodnik staje się, kimś bliskim? Za bycie wzorem profesjonalizmu, miłości do klubu, poświęcenia dla zespołu, pokory, honoru i szacunku dla wszystkich, z którymi pracuje.
Alvaro nie jest wśród najlepszych piłkarzy na świecie, jednak dał Realowi, jego kibicom, trenerom i kolegom wszystko co miał, a także to czego nie miał. Przez 16 lat pracy jako trener, Arbeloa jest na podium najważniejszych piłkarzy, z którymi pracowałem" - napisał Mourinho.
Owacja na Bernabeu
To co najczęściej podkreślają wszyscy trenerzy, którzy mieli okazję współpracować z Arbeloą to profesjonalizm i skromność. Hiszpan nigdy nie stawiał się ponad klubem. Przez lata spędzone w Realu sprawiał wrażenie kibica Królewskich, któremu udało się zostać piłkarzem.
- Jestem wychowankiem, byłem kibicem, który oglądał swoją drużynę i doszedł do pierwszego zespołu. Kiedyś, razem z innymi fanami witałem piłkarzy podczas świętowania trofeów i pewnie jeszcze nie raz tak będzie. Tak naprawdę to kibice są najważniejsi, a piłkarze niestety często o tym zapominają. My przychodzimy i odchodzimy, kibice zostają. Oni poświęcają swój czas, wydają pieniądze na bilety, Real to ich życie. To oni są Realem Madryt - powiedział Arbeloa w jednym z ostatnich wywiadów.
Podczas jego ostatniego meczu na Bernabeu, kibice wywiesili wielką koszulkę z numerem siedemnastym i skandowali "wielki kapitan". - Otrzymałem wiele sympatii, na pewno więcej, niż na to zasługuję. Jestem wdzięczny temu klubowi - mówił wzruszony zaraz po spotkaniu.
Liga Mistrzów na pożegnanie
Xabi Alonso mówił o Arbeloi, że swoją charyzmą zaraża całą drużynę. Po remontadzie w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym LM z Wolfsburgiem, zszedł do szatni i przywitał kolegów cytatem z filmu "Gladiator". - Dobrze się bawiliście? Czyż nie dlatego tutaj jesteście? - wykrzyczał.
Do osiągnięcia celu pozostał ostatni krok - finał z Atletico w Mediolanie. Bez względu na to, czy Arbeloa zagra w tym spotkaniu, czy usiądzie na trybunach, na pewno da z siebie wszystko, tak jak to robił przez 12 lat gry w Realu.