Jego słowa nagrała kamera nc+ tuż po zakończeniu meczu. Marek Sokołowski był przybity, zdołowany, na pytania odpowiadał niemrawo.
- Pozostaje przeprosić kibiców i mieszkańców Bielska-Białej. Zawiedliśmy i siebie i sympatyków. Jest nam przykro - mówił piłkarz.
I nie był w stanie wyjaśnić, co stało się z Podbeskidziem Bielsko-Biała w ostatnich tygodniach. Przypomnijmy, że po rundzie zasadniczej, przez 24 godziny klub z Bielska był grupie mistrzowskiej. Wtedy jednak Lechia Gdańsk wycofała skargę złożoną do Trybunału Arbitrażowego ds Sportu na decyzję Komisji Odwoławczej PZPN, która zabierała jej jeden punkt. Rezygnacja z walki o punkt sprawiła przetasowania w tabeli i to ostatecznie Ruch Chorzów zajął miejsce "Górali" w górnej części tabeli. Zespół Roberta Podolińskiego był jednak na fali, grał dobrze i wydawało się, że nic złego mu się nie stanie.
- Nie wiem, dlaczego tak się to potoczyło. Wydawało się, że nie możemy spaść. Byliśmy na fali. A jednak się zdarzyło i cóż... - kontynuował Sokołowski. Nie miał też żadnych wątpliwości, że we wtorek Górnik Łęczna wygrał (5:1) jak najbardziej zasłużenie. - Bramki zmieniają oblicze spotkania. W pierwszej minucie Demjan miał znakomitą okazję i gdyby strzelił to mogło być różnie. Ale nie ma co gdybać.
On sam najprawdopodobniej po sezonie zakończy karierę. - Nie wiem jeszcze jak będzie w klubie - mówił i dodał: - Na pewno jednak nie zginie.
ZOBACZ WIDEO Jakub Kwiatkowski: Arłamów? Wszystko tu robi kolosalne wrażenie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}