Górnik Łęczna skupił się na defensywie i pozwolił przeciwnikowi rozwinąć skrzydła. Gospodarze skutecznie rozbijali ataki Górnika Zabrze i od czasu do czasu kontrowali. - Dla nas był to mecz ciężki i widać było to na boisku. To spotkanie nie było otwarte. Chcieliśmy zachować się jak bokser, nie otwierając się, ale delikatnie punktując - analizuje Andrzej Rybarski.
W drugiej połowie zielono-czarni zagrali nieco odważniej w ofensywie, ale ich składne akcje można policzyć na palcach jednej ręki. Gospodarze nie potrafili poważnie zagrozić Grzegorzowi Kasprzikowi, który zachował czyste konto. - Jedna sytuacja mogła zadecydować o wyniku. My tę sytuację mieliśmy, ale nie wykorzystaliśmy rzutu karnego - ocenia trener łęczyńskiej ekipy, który zastąpił Jurija Szatałowa po jego piątkowej rezygnacji.
Zwycięstwo w tym meczu znacznie przybliżyłoby łęcznian do utrzymania w Ekstraklasie, lecz zmarnowali oni swoją szansę. Teraz muszą dać z siebie wszystko w dwóch ostatnich kolejkach. - Fajnie byłoby wygrać z bezpośrednim rywalem, ale nadal jesteśmy nad nim i musimy uszanować ten punkt. Chcielibyśmy grać ofensywny futbol, ale konstrukcja ligi powoduje takie, a nie inne zachowania - przyznaje Rybarski.
ZOBACZ WIDEO Lech i Legia zapłacą za race. Kibice nadal bezkarni? (źródło TVP)[color=black]
{"id":"","title":""}
[/color]