Korona słynie z dobrze egzekwowanych stałych fragmentów gry i jej piłkarze po raz kolejny potwierdzili to w spotkaniu z Wisłą. Krakowianie w dość łatwy sposób dali się zaskoczyć. - Trener nas uczulał na to w czym Korona jest groźna i wiedzieliśmy o tym, a dopuściliśmy do sytuacji, z których strzelili pierwsze dwie bramki - powiedział Michał Miśkiewicz.
Czy golkiper Białej Gwiazdy miał sobie coś do zarzucenia przy trafieniach rywali? - Najmniej winiłbym się za pierwszego gola, myślałem, że będzie minimalny spalony a tu nic. Po części biorę odpowiedzialność za to co się stało.
Kibice obserwujący sobotnie zawody mogli mieć wrażenie, że wiślacy nie dojechali na pierwszą połowę. - Tak to wyglądało. W drugiej wyglądaliśmy już trochę lepiej, ale to też nie był szczyt marzeń i skończyło się jak się skończyło. Korona walczyła bardziej od nas i wydarła to zwycięstwo - przyznał 27-latek.
Chociaż zespół Dariusza Wdowczyka nadal ma przewagę nad strefą spadkową, to o nadmiernej pewności siebie nie może być mowy. - Zdajemy sobie z tego sprawę i dlatego właśnie chcieliśmy wygrać ten mecz, aby mieć już na tyle dobrą sytuację by o tym nie myśleć. Trzeba się zebrać i w następnym spotkaniu powalczyć o trzy punkty, które dałyby nam mentalny spokój - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Szymon Pawłowski: Puchar Polski? Do trzech razy sztuka! (źródło TVP)
{"id":"","title":""}