Do przerwy Pogoń Szczecin nie oddała celnego uderzenia na bramkę Ruchu Chorzów, a na dodatek straciła gola po strzale Mariusza Stępińskiego. Kibice skwitowali taką grę gwizdami, kiedy piłkarze schodzili do szatni na przerwę.
- Nie stwarzaliśmy sytuacji podbramkowych i graliśmy zbyt ospale, co Ruch wykorzystał i zdobył gola. Później piłka tańczyła w polu karnym przeciwnika, ale przez całą pierwszą połowę nie mieliśmy stuprocentowych szans na zdobycie gola - opowiadał Czesław Michniewicz, trener Pogoni Szczecin.
Po przerwie drużyna Michniewicza wyrównała, przez co podzieliła się punktami po raz 17. w sezonie. Wynik ten nie daje Pogoni dużo w kontekście walki o podium i przepustkę do europejskich pucharów.
- Zmieniliśmy ustawienie i zaczęliśmy grać trzema obrońcami. Trenowaliśmy to w środku tygodnia z Kubą Czerwińskim, ale w czwartek dostałem informację, że on nie może jednak zagrać. To było dla mnie zaskoczenie - wyjawił trener Pogoni.
Michniewicz pochwalił natomiast współpracę nowego duetu napastników. Władimir Dwaliszwili miał udział przy golu Rafała Murawskiego, a Adam Frączczak był blisko zdobycia zwycięskiej bramki strzałem głową.
- Frączczak odnalazł się dobrze na nowej pozycji, na której dawno nie występował. Dwaliszwili spełnił swoją rolę. Było kilka dobrych dośrodkowań od Gyurcso i kolejne gole były blisko. Bramkarz Ruchu bronił dobrze jak zwykle w meczach z nami. Remis to wynik sprawiedliwy. Ubolewam, że nie udało się wygrać, ale patrzę w przyszłość z optymizmem.
Zobacz wideo: Prijović: Nie chciałem iść do Lecha