Czeski film w Bełchatowie. Brunatni wreszcie z upragnionym zwycięstwem

PGE GKS po niezłym meczu pokonał Zagłębie Sosnowiec i przerwał wiosenną niemoc. Niedzielne zwycięstwo zapewnił gospodarzom zaciąg z Czech.

Początek starcia na GIEKSA Arenie nie obfitował w wielkie sportowe emocje. Gra obu zespołów, które już od dawna czekały na ligowe zwycięstwo, była mocno szarpana, często przerywana przez dopatrującego się przewinień arbitra. Co więcej, po dziesięciu minutach sędzia Sebastian Krasny musiał wstrzymać mecz z powodu zbyt wielkiego zadymienia ograniczającego widoczność do minimum. Nie zwiastowało to pasjonującego widowiska.

Z czasem sytuacja uległa jednak diametralnej zmianie. W 24. minucie wreszcie do najwyższego wysiłku zmuszony został Wojciech Fabisiak, którego głową po świetnej wrzutce z głębi pola Patryka Rachwała pokonać próbował Vaclav Cverna. Groźna akcja skończyła się wywalczeniem przez gospodarzy "tylko" rzutu rożnego, ale przy dośrodkowaniu Petra Zapalca czeski obrońca PGE GKS-u już się nie pomylił i niepilnowany w polu bramkowym strzałem nogą z najbliższej odległości wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Choć po zdobytej bramce napór gospodarzy jeszcze wzrósł, a po kolejnym kornerze uderzeniem z dystansu umiejętności bramkarza Zagłębia Sosnowiec sprawdził Agwan Papikjan, to jednak po pół godzinie gry na tablicy świetlnej mógł, a nawet powinien, widnieć remis. Po sprytnym dograniu Żarko Udovicicia z lewej strony z bliska uderzył Sebastian Dudek, ale nogami, instynktownie jego strzał obronił Maciej Krakowiak. Kilka minut później doświadczony pomocnik gości ponownie próbował pokonać golkipera gospodarzy - tym razem groźnym strzałem tuż sprzed linii pola karnego. Wynik do przerwy nie uległ już jednak zmianie.

Po zmianie stron tempo gry wyraźnie siadło. Bełchatowianie starali się grać spokojnie i rozważnie, by nie wypuścić z rąk prowadzenia. Defensorzy gospodarzy dobrze pilnowała rywali, nie pozwalając im stwarzać bezpośredniego zagrożenia pod swoją bramką. Sytuację zaskakującym uderzeniem z rzutu wolnego w 64. minucie próbował zmienić niezmordowany Dudek, ale Krakowiak kolejny raz tego dnia potwierdził klasę skuteczną interwencją.

Sosnowiczanie dalej walili jednak głową w mur. Dopiero 10 minut przed końcem spotkania wypracowali sobie wreszcie okazję do zmiany niekorzystnego rezultatu, ale dobre dogranie Dudka zmarnował niecelnym uderzeniem z ostrego kąta wprowadzony kilka chwil wcześniej na boisko Jakub Arak. Na więcej w niedzielę podopiecznych trenera Artura Derbina stać jednak nie było. Kropkę nad "i" postawili z kolei Brunatni, a dokładnie Petr Zapalac - strzałem z połowy boiska! Pomocnik PGE GKS-u w doliczonym czasie gry wykorzystał błąd bramkarza rywali, który stracił piłkę, przy próbie wyprowadzenia jej do środkowej linii boiska, zostawiając za sobą pustą bramkę.

Po końcowym gwizdku arbitra czwarta z rzędu ligowa porażka półfinalistów Pucharu Polski stała się faktem. Czarną passę przełamali z kolei bełchatowianie, którzy wiosną wygrali tylko raz - walkowerem z wycofanym z rozgrywek Dolcanem, a potem kolejno zremisowali i trzykrotnie przegrali.

PGE GKS Bełchatów - Zagłębie Sosnowiec 2:0 (1:0)
1:0 - Vaclav Cverna 25'
2:0 - Petr Zapalec 90+2'

Składy:

PGE GKS Bełchatów: Maciej Krakowiak - Lukas Klemenz, Seweryn Michalski, Vaclav Cverna, Lukas Kuban - Patryk Rachwał, Szymon Zgarda, Agwan Papikjan, Alen Ploj (87' Dawid Flaszka), Petr Zapalac - Cezary Demianiuk (74' Szymon Stanisławski).

Zagłębie Sosnowiec: Wojciech Fabisiak - Marcin Sierczyński, Dimitar Vezalov, Krzysztof Markowski, Żarko Udovicić - Robert Bartczak, Łukasz Matusiak, Sebastian Dudek, Martin Pribula (76' Jakub Wilk), Michał Fidziukiewicz (61' Michaj Bajdur) - Adrian Paluchowski (72' Jakub Arak).

Żółte kartki: Lukas Klemenz, Szymon Zgarda (PGE GKS Bełchatów)

Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).

Źródło artykułu: