Conte w Chelsea, czyli włoska robota w Londynie. Co zmieni się w The Blues?

Antonio Conte przecierpi jeszcze kilka miesięcy w roli selekcjonera reprezentacji Włoch i po Euro 2016 wróci do codziennej pracy w klubie. Marzył o tym od pierwszego zgrupowania Squadra Azzurra.

Były trener Juventusu zaakceptował propozycję prowadzenia drużyny narodowej, bo jak sam powiedział: "Kiedy ojczyzna wzywa, człowiek musi". Ale bardzo szybko zorientował się, że to nie jest dla niego. Brak codziennego kontaktu z zawodnikami, krótkie zgrupowania, niemożność kontrolowania najmniejszych detali i kierowanie się w dużej mierze intuicją. To codzienność selekcjonerów. Conte czuje się w niej nienaturalnie, tęskni za tym, co jest treścią jego życia i jednoczesnym przekleństwem. Andrea Pirlo opisywał w autobiografii, że w czasach pracy w Juve, Conte zażywał środki farmakologiczne pomagające w zasypianiu. Tak mocno poświęcał się nowemu zadaniu, że popadł w bezsenność. Ale wskrzesił wielki Juventus, zdobywając trzy tytuły mistrza Włoch z rzędu i ustanawiając rekord wszech czasów w liczbie punktów wywalczonych w jednym sezonie. Jego zespół był niepokonany w 43. kolejnych meczach z rzędu.

Conte jak mało kto nadaje się do przebudowy Chelsea. Do Turynu w roli trenera trafił w trudnym momencie, po potwornym sezonie, w którym Bianconeri nie wywalczyli nawet awansu do Ligi Europy i już w pierwszym roku sięgnął po scudetto. Dziś podobnie rzecz ma się z "The Blues". Po raz pierwszy w 14-letniej erze Romana Abramowicza, aktualni mistrzowie Anglii, nie zagrają w Lidze Mistrzów.  - Jestem bardzo podekscytowany pracą w nowym klubie - powiedział lakonicznie Conte. Kontrakt podpisał na trzy lata. Rocznie będzie zarabiał 6 mln euro, nie licząc premii.

Włoch wreszcie trafił do restauracji, w której obiad kosztuje 100 euro, a jego stać na zapłacenie rachunku. To słynne zdanie, którym opisał wymagania w Turynie, nieadekwatne do wydawanych środków na transfery, stało się symbolem jego niepowodzeń w Lidze Mistrzów. Wprawdzie w pierwszej edycji dotarł z Juventusem do ćwierćfinału, ale w kolejnej nie wyszedł z grupy. To wtedy wygłosił swoją płomienną mowę, że nie idzie się do restauracji, w której obiad kosztuje 100 euro, jeśli nie ma się pieniędzy na uregulowanie rachunku.

Co czeka Włocha w Chelsea? Potworny bałagan. Drużyna przechodzi wielką restrukturyzację. Oscar, Pedro Rodriguez czy Loic Remy oferowani są klubom z całej Europy. Eden Hazard i Thibaut Courtois przeżywają rozczarowanie fatalnym sezonem i chcą odejść. Juventus wyciągnął już ręce po Juana Cuadrado, ale Conte osobiście zablokował letni transfer Kolumbijczyka. Bianconeri nie chcą też pozbyć się Leonardo Bonucciego, którego Włoch chce sprowadzić do Londynu. AS Roma żąda wielkiej sumy za Radję Nainggolana, a suma odstępnego za Paula Pogbę wynosi 100 milionów euro. Nie wiadomo także, czy uda się pozyskać jednego z dwóch napastników, których Conte ma na oku. Gonzalo Higuaina i Edinsona Cavaniego. W obliczu olbrzymich zmian kadrowych, które czekają Chelsea, włoski trener będzie musiał stworzyć nową dynastię. Stara już niemal w całości opuściła Stamford Bridge. Ostał się jedynie John Terry, który prawdopodobnie zostanie asystentem Conte w Londynie.

Istotne jest też pytanie, w jakim systemie zagrają "The Blues". Włoch jest wierny ustawieniu 3-5-2, a do tego potrzebuje solidnych wykonawców. Dla Chelsea byłaby to rewolucyjna zmiana w taktyce, niespotkana wcześniej w erze Romana Abramowicza.

Conte będzie czwartym włoskim trenerem w jego klubie. Pierwszym był Claudio Ranieri, drugim Carlo Ancelotti, a trzecim Roberto Di Matteo.

Mateusz Święcicki

Zobacz wideo: #dziejesienazywo. El Clasico nie porwało. "To było szokujące"

Komentarze (1)
avatar
Łukasz Kuczewski
5.04.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A Di Mateo to nie Włoch ? Słabo orientujecie się w sprawach sportowych...:/