Franciszek Smuda: Kibice namawiali, bym wrócił

W poniedziałek miałem rozpocząć pracę z zespołem. Dzwonił prezes Cupiał i piłkarze Wisły. O moim losie zdecydował ktoś z zewnątrz klubu - mówi WP SportoweFakty Franciszek Smuda.

WP SportoweFakty: Pójdzie pan na mecz Wisły w najbliższym czasie?

Franciszek Smuda: Na razie nie. Zimno jest.

"Smuda weź sznur i powieś się, a od Wisły odpi...l się", "Smuda! Co? Ty ku...o!" - to tylko niektóre z przyśpiewek kibiców Wisły o panu z ostatniego meczu z Piastem.

- Było mi przykro, gdy to usłyszałem.

Czym pan tak podpadł fanom?

- Nie rozmawiam z nimi na co dzień. Nie wiem, o co im chodzi.

Mieszka pan w Krakowie. Na mieście również kibice są w stosunku do pana wulgarni?

- Nie. Wręcz przeciwnie, często namawiają mnie, bym wrócił do klubu.

Może fani mają panu coś za złe?

- Ale co?
W listopadzie ubiegłego roku Wisła przegrała z panem sprawę w Piłkarskim Sądzie Polubownym. Za zerwanie kontraktu musiała zapłacić panu ponad milion złotych.

- Ale to przecież nie moja wina. Ja chciałem pracować w klubie przez kolejne trzy lata. Wyrzucenie mnie to był wymysł prezesa Roberta Gaszyńskiego, który uznał, że muszę odejść "dla dobra klubu". Tak mi wyjaśnił. Widzimy, jakiego dobra.

W poniedziałek miał pan zostać trenerem Wisły po raz czwarty.

- Potwierdzam, choć oficjalnie nie mieliśmy zapisanego takiego postanowienia. Że tak powiem: było i się zmyło.

Kto wpadł na pomysł pana ponownego zatrudnienia?

- Dzwonił prezes Bogusław Cupiał, ale także zawodnicy. Ale na siłę niczego nie można.

Słyszę po głosie, że pan żałuje.

- Wiem, co to znaczy mieć przed oczami widmo spadku. Życzę Wiśle, by jak najszybciej zapewnili sobie utrzymanie. Nie spodziewałem się takiej inwazji agresji ze strony kibiców. Gdybym objął Wisłę, ta agresja byłaby pewnie jeszcze większa i działałaby na niekorzyść zespołu. Lepiej, że jest, jak jest. Jeżeli ktoś nie darzy mnie sympatią, to trudno.

Miał pan już pomysł na zespół?

- Wszystkich znam, nie potrzebowałem niczego analizować.

Czemu nie poprowadzi pan Wisły?

- Sam nie wiem, czemu tak się stało. Proszę pytać... nawet nie ludzi z zarządu. Kogoś... całkiem z zewnątrz.

Kibiców?

- Eh. Nie ma co się na ten temat wypowiadać.

Pytam, ponieważ w kwestii transferu Radosława Cierzniaka również interweniowali, by klub nie sprzedawał go do Legii.

- Bez sensu to z Radkiem wyszło. Jak zawodnik ma ochotę odejść, to i tak odejdzie.

Prezes Cupiał zadzwonił i co powiedział?

- Nikt nie dzwonił. Samo się zrobiło. Siła wyższa.

Czemu z Wisłą jest tak słabo?

- Czasem wystarczy impuls, a tego drużynie ostatnio brakowało. Myślę, że chłopaki pozbierają się w końcówce sezonu.

Ma pan jakieś inne oferty?

- Życie trenerskie to ja sobie ułożę. Kwestia czasu. Też nie chcę pakować się w jakieś nieznane rejony. Mam czas.

Na Wisłę?

- Nigdy nie mów nigdy. Choć prawdopodobieństwo jest małe.

Rozmawiał Mateusz Skwierawski

Zobacz wideo: Leśnodorski o Cierzniaku: co cię nie zabiję, to cię wzmocni

Źródło artykułu: