Biała Gwiazda śrubuje niechlubną serię. "Trudno o optymizm"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

Wisła Kraków nie wygrała żadnego z siedmiu ostatnich spotkań przed własną publicznością. Biała Gwiazda jeszcze nigdy w swojej historii nie czekała tak długo na domowe zwycięstwo, co teraz.

W poniedziałkowym meczu 23. kolejki Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna (1:1) Wiśle udało się przerwać serie porażek (6) - najczarniejszą w historii - i spotkań bez zdobytej bramki (5), ale podopieczni Tadeusza Pawłowskiego śrubują inny niechlubny rekord klubu: kolejnych meczów bez zwycięstwa przed własną publicznością - ten licznik wskazuje już siedem domowych spotkań bez zwycięstwa! Do tej pory najdłuższe serie Wisły bez zwycięstwa przed własną publicznością trwały cztery kolejki, a przydarzyły się jej dwukrotnie w sezonach 1957 i 1960.

Ostatnim zespołem, który nie zdobył przy Reymonta 22 żadnego punktu, był w 7. kolejce prowadzony przez... Tadeusza Pawłowskiego Śląsk Wrocław. 28 sierpnia minionego roku Wisła pokonała WKS 4:2, ale potem tylko zremisowała z Koroną Kielce (0:0), Termalicą Bruk-Bet Nieciecza (0:0) i Ruchem Chorzów (0:0), uległa Cracovii (1:2), Legii Warszawa (0:2) i Pogoni Szczecin (0:1), a teraz znów zremisowała z Górnikiem Łęczna (1:1).

- Po tych sześciu porażkach byliśmy mocno naładowani i chcieliśmy się zrehabilitować. Z drugiej strony było widać, że brakuje nam płynności i pewności siebie. W drugiej połowie zamiast prowadzić grę, daliśmy się zepchnąć Górnikowi do obrony i straciliśmy prowadzenie - mówi Arkadiusz Głowacki.

Kapitan Wisły jeszcze raz przypomniał, że Wisła w tej chwili walczy o utrzymanie w Ekstraklasie, a nie o awans do pierwszej "8". - Powinniśmy się skupić na pracy i na tym, żeby wygrać najbliższy mecz. Wszyscy liczą nam punkty do pierwszej "ósemki", a my od siedmiu kolejek nie możemy wygrać spotkania. Więcej pokory i pracy, a będzie lepiej. Wszyscy widzą nas wyżej, a my powinniśmy się skupić - każdy z osobna - na własnej pracy i za każdym razem wychodzić na boisko jak na walkę o życie. Innej drogi nie ma - tłumaczy "Głowa".

Remisem z Górnikiem Wiśle udało się przerwać serie porażek i spotkań bez zdobytej bramki, ale dla Głowackiego to żadne pocieszenie.

- Nie cieszymy się z tego powodu. Graliśmy o zwycięstwo i straciliśmy dwa punkty. Trudno o optymizm, kiedy w siedmiu meczach zdobywa się jeden punkt, ale musimy mieć głowy podniesione do góry. Nie możemy załamywać się w tym trudnym momencie - to nie byłaby droga do wyjścia z kryzysu. Praca, praca i przyjdą lepsze dni - kończy doświadczony obrońca.

Zobacz wideo: Boniek zniesie kadencyjność w PZPN?

Komentarze (1)
avatar
barabasz
23.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tragedia Wisły!! zwykła kopanina bez jakiejś myśli na przeprowadzenie akcji. Brak reżysera gry, niecelne podania brak gry z pierwszej piłki, kiwanie i wstrzymywanie gry to z grubsza mankamenty Czytaj całość