Łukasz Burliga: Wisła? Nie ma spalonych mostów

- Nie ma spalonych mostów. Wszystko załatwiliśmy w cywilizowany sposób - mówi Łukasz Burliga, który przeniósł się z Wisły Kraków do Jagiellonii Białystok.

Łukasz Burliga był związany z Białą Gwiazdą od 2000 roku, a na Reymonta 22 trafił jeszcze jako trampkarz. Jego kontrakt z Wisłą wygasał w czerwcu, ale choć strony rozmawiały o przedłużeniu współpracy, nie doszło do prolongowania umowy, więc piłkarz zdecydował się na przenosiny do Białegostoku.

- Prócz Jagiellonii była jeszcze jedna propozycja z Polski. Były też dwie opcje wyjazdu zagranicznego, ale jedna nie przekonywała mnie sportowo, a druga nie zadowalała finansowo - mówi Burliga na łamach jagiellonia.pl

W przeciwieństwie do Radosława Cierzniaka Burliga grał z Wisłą w otwarte karty i rozstał się z nią w zgodzie. Cierzniak tymczasem spędzi rundę wiosenną na zesłaniu do III-ligowych rezerw.

- W klubie przedstawiłem swoje stanowisko jasno, nie pozostawiałem żadnych niedomówień - chciałem, żeby wszystko było między mną i klubami w porządku. Nie było układania się z kimś za plecami którejś z zainteresowanych stron. Wszystko załatwiliśmy w cywilizowany sposób. Nie ma spalonych mostów. To, że nie dogadamy się w Wiśle, stało się jasne już wcześniej. Wydaje mi się, że w klubie nikt nie miał do mnie żadnych pretensji, bo o wszystkim informowałem odpowiednio wcześniej - tłumaczy "Bury".

Z przeprowadzki do Białegostoku cieszy się żona piłkarza. Rodzina zawodnika ucieknie dzięki temu przed panującym w Krakowie smogiem.

- Żona mówiła mi, że to dobre miejsce dla nas. Mamy 14-miesięcznego syna, który będzie mógł oddychać świeżym powietrzem. Może trochę daleko od domu, ale taka już jest dola piłkarza, że się podróżuje - mówi Burliga.

Zobacz wideo: Aubameyang czy Lewandowski? Niemieccy dziennikarze zgodni

Źródło: TVP

Źródło artykułu: