- Do tej drużyny ktoś jeszcze może dołączyć, ale musimy poczekać. To może być ktoś, kto może być jakimś wydarzeniem - mówił w ubiegły weekend trener Cracovii, Jacek Zieliński.
Tym "wydarzeniem" miało być zakontraktowanie Miroslava Radovicia, czyli jednego z najlepszych obcokrajowców, jacy kiedykolwiek grali w polskiej lidze. Serb był wolnym zawodnikiem po tym, jak rozstał się z chińskim Hebei China Fortune. Gdy nie porozumiał się z Legią w sprawie powrotu na Łazienkowską 3, propozycję angażu złożyła mu Cracovia.
Pasy były w stanie sprostać finansowym wymaganiom Radovicia i on sam był gotów na grę dla pięciokrotnych mistrzów Polski, ale po rozważeniu wszystkich za i przeciw krakowski klub zrezygnował z jego pozyskania. Serb ostatecznie związał się z liderem słoweńskiej ekstraklasy - Olimpiją Lublana.
- Było niedaleko i to fakt. To jest jednak zawodnik, który dość wysoko się ceni, a nie chcieliśmy tworzyć w zespole kominów płacowych. To głównie dlatego Radović do nas nie przyszedł - mówi trener Zieliński.
Miroslav Radović był związany z Legią w latach 2006-2015 i zyskał przy Łazienkowskiej 3 status klubowej legendy. Rozegrał dla Wojskowych łącznie 329 oficjalnych spotkań, w których zdobył 76 bramek. Jest najlepszym strzelcem klubu w europejskich pucharach (15) i ósmym najlepszym w historii, licząc wszystkie rozgrywki. Sięgnął z Legią po dwa mistrzostwa Polski (2013, 2014) i cztery krajowe puchary (2008, 2011, 2012, 2013).
W lutym 2015 roku przeniósł się z Legii do Hebei China Fortune, ale w Chinach furory nie zrobił. Po kilku tygodniach pobytu w Qinhuangdao doznał poważnej kontuzji barku i jego przygoda z Państwem Środka skończyła się na pięciu występach. Gdy Hebei China Fortune wywalczył awans do ekstraklasy, Radović rozwiązał kontrakt, który miał pierwotnie obowiązywać do grudnia 2016 roku.
Zobacz wideo: Ekstraklasa wraca do gry. Wszyscy chcą zacząć z wysokiego C!
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.