Czerwone Diabły zażądały za Mateusza Klicha 1,5 mln euro. To wysoka kwota, biorąc pod uwagę, że rok temu same wykupiły go z VfL Wolfsburg za ok. 250 tys. euro, a reprezentant Polski nie był pierwszym wyborem trenerów Kosty Runjaicia oraz Konrada Fuenfstuecka i w całym 2015 roku rozegrał dla Kaiserslautern tylko 15 spotkań.
W pierwszej części bieżącego sezonu Klich wystąpił w ośmiu ligowych meczach FCK, ale pod koniec rundy jesiennej przebił się do pierwszej "11". Zimowe gry kontrolne wskazują na to, że utrzymał status w czasie przygotowań do rundy wiosennej, ale i tak chciał opuścić Fritz-Walter-Stadion i wrócić do Holandii. Niemcy zażądali za niego 1,5 mln euro, tłumacząc, że w rundzie rewanżowej Klich ma być ważnym ogniwem zespołu trenera Fuenfstuecka, więc jeśli mają go stracić, to muszą przynajmniej przyzwoicie zarobić.
Klich chciał wrócić do Eredivisie, w której występował już od stycznia 2013 do czerwca 2014 roku w barwach PEC Zwolle. Był jednym z najlepszych środkowych pomocników holenderskiej Eredisivie i dzięki grze w Zwolle został podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski. Problem w tym, że VfL Wolfsburg, z którego Klich trafił do Zwolle, miał prawo do odkupu Polaka i przed sezonem 2014/2015, na nieszczęście dla Klicha, skorzystał z tego przywileju.
W pierwszej części poprzednich rozgrywek Klich nie rozegrał ani jednego meczu w barwach Wilków, stracił miejsce w drużynie narodowej i w styczniu 2015 roku przeniósł się do Kaiserslautern. Dla Czerwonych Diabłów rozegrał 15 spotkań, w których strzelił trzy gole i zaliczył dwie asyst. Jego kontrakt z klubem z Fritz-Walter-Stadion jest ważny do czerwca 2018 roku.
Adam Hlousek nowym piłkarzem Legii. "Kiedy ten klub się do mnie zgłosił, powiedziałem krótko: tak"