Przed 191. derbami Krakowa Wisła zajmowała 5. miejsce w tabeli Ekstraklasy, ale po porażce z Cracovią (1:2) przegrała też z Lechem Poznań (0:2), Legią Warszawa (0:2), Lechią Gdańsk (0:2) i Pogonią Szczecin (0:1). Na przerwę zimową Białą Gwiazda uda się, mając tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową - w tak złej sytuacji w trwającej od grudnia 1997 roku "erze Tele-Foniki" klub z Reymonta 22 jeszcze nie był.
"Wisła grać! K*** mać!" i "Bójcie się chamy - do I ligi spadamy!" - skandowali kibice Wisły podczas II połowy piątkowego meczu z Pogonią Szczecin. Przyzwyczajeni do sukcesów fani Białej Gwiazdy dali upust swej frustracji, ale najważniejsi zawodnicy Wisły w pełni rozumieją zachowanie kibiców.
- Nie dziwię się frustracji kibiców. Wisła to klub, który przez kilkanaście lat grał o najwyższe cele. Nie dziwi mnie zachowanie kibiców. Czy ja też jestem sfrustrowany? Byłem przyzwyczajony do innej Wisły i na początku było ciężko, ale w trzech ostatnich sezonach nauczyłem się tego. Wciąż jednak możemy grać o najwyższe cele - mówi Paweł Brożek.
- Trzeba realnie spojrzeć na to, że jesteśmy mocno zagrożeni spadkiem. Sytuacja może się zmienić, ale na dzień dzisiejszy nie widać powodów do optymizmu. Wierzę jednak to, że w nowym roku w klubie i w drużynie się coś pozmienia. Jeśli nic się nie wydarzy, będziemy się mocno bili o utrzymanie - dodaje Arkadiusz Głowacki.