W 89. minucie zrobił to, co defensywny pomocnik zrobić powinien. Zaczaił się w okolicy linii pola karnego, na wprost bramki rywali. Jego kolega dośrodkował piłkę z lewej strony. Fernando Muslera odbił piłkę przed siebie. Kolumbijczyk uderzył od razu, głową, z 18 metrów! Piłka w bramce Galatasaray, a Roger Canas utonął w objęciach kolegów. To była jego wielka chwila, to była wielka chwila całego kazachskiego FK Astana. Po szalonym meczu, trzech golach w ostatnim kwadransie (w tym dwóch samobójach) debiutant w Lidze Mistrzów zremisował w 2. kolejce z faworyzowanymi Turkami 2:2 i zdobył pierwszy, historyczny punkt.
Najlepszy z bogaczy
25-letni Roger Canas gra w Astanie od 1,5 roku. Jest podstawowym piłkarzem kazachskich bogaczy. Bułgarski trener Stojan Stoiłow od niego rozpoczyna ustalanie składu. W LM Kolumbijczyk zbiera wśród kolegów najwyższe noty. Statystyczny serwis Whoscored.com za cztery dotychczasowe mecze wystawił mu notę 7,5 w dziesięciostopniowej skali. W poprzedniej kolejce Kolumbijczyk zupełnie nie dał pograć gwiazdorom w Atletico Madryt, w zremisowanym bezbramkowo meczu był najlepszy na boisku, dostał 8.5.
Białostocka pomyłka
Teraz błyszczy w Europie, a cztery lata temu Jagiellonia Białystok pożegnała go bez żadnego żalu. To jedna z tych historii, gdy w Polsce piłkarz sobie nie radzi, a potem z zazdrością patrzymy jak rozwija się w innym miejscu. Najlepszy przykład to Paulinho, niechciane dziecko ŁKS, potem reprezentant Brazylii.
- Polska to było złe doświadczenie - tak w rodzimych mediach Canas wspominał pobyt w Białymstoku. - Trener, który mnie namawiał na transfer, odszedł z klubu, a potem nie dostałem szans. Ta drużyna nie miała dobrego środka pomocy - mówił.
Canas, wychowanek Independiente Medellin, jak wielu zawodników z Ameryki Południowej, chciał sprawdzić się w Europie. Na Stary Kontynent dotarł przez Łotwę, trafił do klubu Tranzits Ventspils. A że tamtejszy rynek jest bardzo obserwowany przez Rosjan, to po roku Kolumbijczyka wywiało na daleką Syberię. W Sibirze Nowosybirsk po jednym sezonie spadł z ekstraklasy i jego notowania zaczęły szybko maleć. Z Canasem spadał wtedy Polak Bartłomiej Grzelak. On trafił do Jagiellonii i szepnął dobre słowo o nowym koledze. Tak 21-letni wówczas rosły pomocnik znalazł się na Podlasiu. Został wypożyczony na rok.
- Potrzebowaliśmy wysokiego, środkowego pomocnika - mówił swego czasu WP SportoweFakty Czesław Michniewicz, ówczesny trener Jagiellonii.
Kolumbijczyk to chłop na schwał, mierzy 190 cm. W grudniu tego samego roku, po zaledwie jednym meczu w Pucharze Polski i czterech w Młodej Ekstraklasie, już go jednak w Białymstoku nie było. Owszem, jak wspominał Michniewicz, był bardzo pracowity, miał dobry strzał, ale to nie wystarczyło. Jagiellonia ściągała go do pierwszego składu, ale obok tej drużyny Canas rzadko kiedy nawet stał. Szybko mu podziękowano, wypożyczenie zostało skrócone.
- Jagiellonia nie miała czasu, potrzebowaliśmy piłkarza do gry od zaraz. On przyjechał do nas kompletnie nieprzygotowany, ciągle musiał nadrabiać zaległości - mówił Michniewicz. - Każdy piłkarz ma swój czas - dodawał.
Jak się okazało, to nie był wtedy czas Canasa. Jagiellonia pozbyła się go już po tym, jak trener opuścił drużynę.
Kazachstan - ziemia obiecana
Canas wrócił na zimną Syberię, ale tam już kariery nie zrobił. Trafił do kazachskiego Szachtioru Karaganda i odżył. Po raz pierwszy otarł się też o Ligę Mistrzów. W sierpniu 2013 w ostatniej rundzie eliminacji Kazachowie w pierwszym meczu wygrali u siebie z Celtikiem Glasgow 2:0. Były jagiellończyk oczywiście zagrał całe spotkanie. W rewanżu Szkoci jednak się pozbierali, wygrali 3:0 i nie dopuścili do sensacji.
Tę 25-letni pomocnik sprawił już z FK Astana. Choć zanim trafił do tego klubu, był bliski gry w silnej ukraińskiej ekstraklasie. Dwa lata temu podpisał już nawet kontrakt z Metalurgiem Donieck, ale za radą klubowych lekarzy z piłkarza zrezygnowano. Canas nie ma bowiem jednej nerki, usunięto mu ją, gdy był jeszcze dzieckiem.
W Astanie problemu z tym nie mieli.
We wtorek wieczorem Kazachowie grają rewanż z Galatasaray. Początek meczu o godzinie 20:45.
Zobacz więcej tekstów Jacka Stańczyka
#dziejesiewsporcie: wspaniały gol w Rumunii