Odkąd 20 kwietnia Jacek Zieliński przejął Cracovię, więcej od niej punktów w lidze zdobył tylko Piast Gliwice. Pasy w 26 meczach sięgnęły po 53 "oczka", a dorobek gliwiczan w tym czasie to 54 punkty.
Odpędzają demony i biją rekordy
Cracovia Zielińskiego jest najskuteczniejszym zespołem ligi (55 zdobytych bramek) i ma drugą najszczelniejszą defensywę w Ekstraklasie (26 straconych goli). Mało tego, pod wodzą Zielińskiego Pasy przełamują kolejne bariery. W debiucie charyzmatycznego szkoleniowca Pasy sięgnęły po pierwsze od 1953 roku ekstraklasowe zwycięstwo w Bydgoszczy.
Jeszcze w fazie finałowej poprzedniego sezonu krakowianie odczarowali niezdobyte wcześniej na szczeblu Ekstraklasy stadiony w Łęcznej i Bielsku-Białej. Na inaugurację bieżących rozgrywek Cracovia wygrała w Gdańsku pierwszy raz od 56 lat, a w minioną niedzielę wygrała ekstraklasowe derby przy Reymonta 22 pierwszy raz od 13 września 1959 roku.
Do tego nie przegrywając żadnego z pierwszych 12 spotkań w kadencji Zielińskiego, Cracovia wyrównała klubowy rekord z 1949 roku, a 7 kolejnych zwycięstw na wyjeździe bez straconej bramki między 24 kwietnia a 14 sierpnia to rekord wszech czasów nie tylko Pasów, ale i całej Ekstraklasy.
Teraz Cracovia śrubuje serię domowych zwycięstw - ekipa z Kałuży 1 wygrała pięć ostatnich spotkań przed własną publicznością i to jej pierwsza taka passa od 10 lat. Jeśli w środę krakowianie wygrają też z Podbeskidziem Bielsko-Biała, dokonają czegoś, czego ich kibice nie byli świadkami od 1948 roku.
Spokój, cierpliwość, konsekwencja
Zieliński potrafi wraz z zespołem skakać podczas zwycięskiego tańca na środku boiska, ale równocześnie dba o to, by jego piłkarze nie tracili z oczu celu. Nawet po niemal historycznym triumfie w 191. derbach Krakowa nie pozwala drużynie na chwilę dekoncentracji: - Zwycięstwo na Wiśle to olbrzymia radość i duży splendor dla każdego związanego z Pasami, ale nie odlecieliśmy. Twardo stąpamy po ziemi.
Spokój Zielińskiego udzielił się piłkarzom Pasów. Jego poprzednicy padali ofiarami huśtawek nastrojów. Wojciech Stawowy jednego dnia mógł wskoczyć za piłkarzami w ogień, a drugiego śmiertelnie się na nich obrazić. Robert Podoliński, dla którego praca w Cracovii była pierwszą w Ekstraklasie, ciągle był nabuzowany i za wszelką cenę, nawet idąc do celu po trupach, chciał wykorzystać szansę, jaką otrzymał od Janusza Filipiaka. Wahania Stawowego i nieczysta, zakulisowa gra Podolińskiego miały negatywny wpływ na piłkarzy.
Jacek Zieliński wprowadził do szatni spokój i przejrzyste zasady. Rywalizacja o miejsce w składzie toczy się na boisku i choć brzmi to jak oczywistość, to nie zawsze taka była rzeczywistość. U Zielińskiego nie ma "świętych krów" - poza składem może wylądować każdy, o czym świadczą przykłady Krzysztofa Pilarza, Sretena Sretenovicia, Marcina Budzińskiego, Miroslava Covilo czy Bartosza Kapustki.
Zieliński dba też o to, by poziom motywacji w zespole był odpowiedni. Jego piłkarze nie spalają się przed pierwszym gwizdkiem, a na boisku konsekwentnie realizują plan na mecz. Strata bramki czy chwilowa przewaga przeciwnika nie destabilizuje gry Cracovii. Zieliński sprawił, że nawet do krakowskiej Świętej Wojny jego piłkarze podeszli bez nadmiernych emocji.
- I przed meczem, i w przerwie sobie powtarzaliśmy, że choć są to derby, to nie możemy się dać zwariować. Mówiliśmy sobie, że owszem przyjechaliśmy na Wisłę walczyć, ale przede wszystkim przyjechaliśmy po to, żeby grać w piłkę. Spokój, cierpliwość i konsekwencja - mówi Marcin Budziński.
- Na długo przed meczem wszyscy się o nim rozpisywali, ale my chcieliśmy zachować chłodne głowy. Znamy swoją wartość i znamy swoje mocne strony, które chcieliśmy zaprezentować. Kluczem do sukcesu było zachowanie spokoju. Podeszliśmy do derbów bez specjalnej grzałki - przekonuje Grzegorz Sandomierski.
Gdzie jest limit?
Trener Zieliński powtarza, że "lubi jeść małą łyżeczką, ponieważ czerpanie chochlą grozi zachłyśnięciem" i tym podejściem zaraża swoich podopiecznych. - Cieszę się, że jesteśmy konsekwentni i cierpliwi w tym wszystkim, co robimy. Nie zachłystujemy się tym, co mamy, tylko pracujemy dalej. Małymi krokami można wiele zdobyć. Małą łyżeczką też można się najeść - mówi Mateusz Cetnarski.
Pod wodzą Zielińskiego Cracovia pokonuje kolejne bariery i już na poważnie liczy się w walce o czołowe lokaty. Obok Piasta Gliwice Pasy są największą rewelacją sezonu. Gdzie jest limit pięciokrotnych mistrzów Polski? Krakowianie zachowują chłodne głowy, ale z tygodnia na tydzień ich pewność siebie, w dobrym znaczeniu tego słowa, rośnie.
- Gdzie jest limit? Mamy nadzieję, że nigdzie - mówi Budziński i dodaje: - Jeśli dalej będziemy grali konsekwentnie tak, jak potrafimy, to czemu mielibyśmy przestać punktować? Zachowujemy jednak chłodne głowy, bo długo pracowaliśmy na to, gdzie jesteśmy teraz, a szybko możemy to stracić
Sandomierski: - Owszem, zaglądamy w tabelę, ale podchodzimy do wszystkiego spokojnie. Do końca sezonu zasadniczego zostało 13 kolejek, jest jeszcze sporo punktów do zdobycia, a dla nas w pierwszej kolejności liczy się wejście do pierwszej "ósemki". To jest nasz cel. Potem będziemy patrzeć dalej.
Sam Zieliński do tej pory powtarzał, że liczy się dla niego tylko najbliższy mecz, ale po derbowym triumfie zmienił taktykę i otwarcie przyznał, że Cracovia będzie walczyła o awans do europejskich pucharów: - Naszym celem zasadniczym, który postawiliśmy sobie w lipcu, było zadomowienie się w pierwszej "ósemce". Te 17 kolejek pokazało jednak, że dojrzeliśmy do tego, by grać o coś więcej niż tylko o utrzymanie. Jesteśmy w czubie tabeli praktycznie od początku rozgrywek.