Korona - Zagłębie: Domowy koszmar kielczan

PAP
PAP

Piłkarze Korony zafundowali swoim kibicom kolejne rozczarowanie, doznając piątej porażki w sezonie na Kolporter Arenie. Tym razem miłe wspomnienia z wizyty w Kielcach będą mieli Miedziowi, którzy wygrali na inaugurację 17. kolejki 2:0 (1:0).

Marcin Brosz zapowiadał, że w wyjściowym składzie dojdzie do roszad i słowa dotrzymał - od początku wyszli Marcin Cebula i Siergiej Pilipczuk. Były szkoleniowiec Piasta Gliwice zapomniał jednak o czymś innym. Nie odmienił gry swoich podopiecznych. Korona co prawda mogła już po upływie kilkudziesięciu sekund otworzyć wynik, lecz podanie Cebuli zmarnował Airam Lopez Cabrera. Jak się później okazało, była to najlepsza okazja złocisto-krwistych w pierwszej połowie.

Czekający ponad cztery miesiące na domowe zwycięstwo gospodarze, chociaż mieli przewagę w posiadaniu piłki, to swoje akcje konstruowali w ślimaczym tempie, bez pomysłu, często notując proste straty w środku pola. Ich problemy z pewnością były podyktowane między innymi wzorową organizacją w obronie graczy Zagłębia, którzy skutecznie uniemożliwiali rywalowi stworzenie zagrożenia pod bramką Martina Polacka.

Po upływie pół godziny przyjezdni z Dolnego Śląska, widząc nieporadność Korony, coraz częściej zapuszczali się w jej pole karne, co w 36. minucie zaowocowało golem Łukasza Janoszki. 28-latek wykorzystał dośrodkowanie z lewego skrzydła Dorde Cotry i uderzeniem głową pokonał Zbigniewa Małkowskiego.

Po przerwie do bólu konsekwentni lubinianie zadali drugi cios. W 56. minucie - za sprawą fatalnej postawy defensywy Korony przy rzucie rożnym - z najbliższej odległości do siatki trafił Jarosław Jach. Trener Brosz chcąc ratować sytuację bardzo szybko wykorzystał przysługujące mu zmiany. Pojawienie się na murawie Pawłowskiego, Zająca i Przybyły nic nie dało. To pewne siebie Zagłębie mogło się dużo bardziej podobać. W 70. minucie goście powinni nawet prowadzić 3:0. Ale pozostawiony bez opieki na dziesiątym metrze Michal Papadopulos koszmarnie skiksował.

Końcówka, mimo doskonałej szansy jaką miał Vladislavs Gabovs, nie wpłynęła na ostateczne rozstrzygnięcie. Zagłębie utrzymało wynik i w pełni zasłużenie zainkasowało drugi z rzędu komplet punktów, rewanżując się Koronie za porażkę z rundy jesiennej. Trzeba przyznać, że nie było to specjalnie trudne zadanie, ponieważ ekipa ze Ściegiennego zaliczyła kolejny bezbarwny występ przed własną publicznością.

Korona Kielce - KGHM Zagłębie Lubin 0:2 (0:1)
0:1 - Łukasz Janoszka 36'
0:2 - Jarosław Jach 56'

Składy:

Korona Kielce: Zbigniew Małkowski - Vladislavs Gabovs, Radek Dejmek, Maciej Wilusz, Kamil Sylwestrzak - Łukasz Sierpina (63' Tomasz Zając), Aleksandrs Fertovs, Vlastimir Jovanović, Marcin Cebula (63' Michał Przybyła), Siergiej Pilipczuk (57' Bartłomiej Pawłowski) - Airam Cabrera.

KGHM Zagłębie Lubin: Martin Polacek - Dorde Cotra, Lubomir Guldan, Jarosław Jach, Aleksandar Todorovski - Łukasz Piątek, Jarosław Kubicki, Łukasz Janoszka, Krzysztof Janus (90+1' Paweł Żyra), Krzysztof Piątek (82' Adrian Rakowski) - Michal Papadopulos (75' Eryk Sobków).

Żółte kartki: Aleksandars Fertovs (Korona) oraz Michal Papadopulos, Lubomir Guldan (Zagłębie).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 4331.

Sebastian Najman z Kielc

[event_poll=52856]

Lewczuk: teraz sytuacja jest jeszcze trudniejsza...

{"id":"","title":""}

Komentarze (2)
endriu122
27.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To nie tak miało być,zupełnie nie tak! 
DexterCK
27.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wydaje mi się, że łatwiej oddawać mecze w Kielcach walkowerem. Wynik co prawda 0:3 ale przynajmniej ludzie nie muszą tego oglądać. Żenada!