Grzegorz Lato swój rekord ustanowił w 1974 roku, gdy w 14 występach zdobył 11 bramek. Siedem trafień zanotował w siedmiu meczach mundialu, co dało mu tytuł króla strzelców i pomogło Polsce zostać trzecią drużyną turnieju.
Robert Lewandowski po 41 latach wyrównał osiągnięcie byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Przed meczem z Islandią (4:2) miał na koncie dziewięć bramek w tegorocznych pojedynkach reprezentacji, a w piątkowym spotkaniu dwukrotnie trafił do siatki rywali.
Decyzją selekcjonera Adama Nawałki "Lewy" wyjechał jednak ze zgrupowania i nie wystąpi we wtorkowym sparingu z Czechami, co oznacza, że nie będzie mu dane pobić strzeleckiego rekordu.
- Co to w ogóle za rekord? Nie róbmy sobie jaj. Ja do pewnego momentu w ogóle o tym nie wiedziałem, uświadomili mnie dopiero dziennikarze. Jeśli mam być szczery, to wolałbym, żeby Robert zagrał z Czechami i poprawił ten wynik, miałbym wtedy święty spokój - powiedział żartobliwie WP SportoweFakty Grzegorz Lato.
Były reprezentant nie dziwi się jednak decyzji Adama Nawałki. - "Lewy" może być przemęczony, a i tak czeka go jeszcze mnóstwo ważnych spotkań w Bundeslidze i Lidze Mistrzów. Trzeba docenić mądrość i przezorność selekcjonera.
Samemu Lewandowskiemu Lato życzy wielu goli. - On ma przed sobą jeszcze mnóstwo meczów w kadrze, a rekordy są po to, żeby je bić i Robert na pewno nieraz to zrobi. Pewnie kiedyś pobije też moje osiągnięcie - zakończył.
Lewandowski jak Cristiano Ronaldo? Lewandowski może wejść na szczyt