To było chyba najbardziej niezwykłe 45 minut polskiej reprezentacji od lat. Fenomenalne akcje, piękne bramki. Polscy piłkarze znowu pokazali, że są Drużyną.
Jest niezwykły duch w reprezentacji Polski prowadzonej przez Adama Nawałkę. Nie ma dla nich straconych sytuacji. Druga połowa meczu z Islandią była fantastycznym pokazem ofensywnej gry drużyny.
A przecież zaczęło się źle, bo już w 4. minucie w polu karnym Jakub Wawrzyniak zatrzymał Kolbeinna Sigthorssona a sędzia pokazał na 11. metr. Była to dość kontrowersyjna decyzja. Dla Sigthorssona o tyle ważna, że ten zawodnik ma coś do udowodnienia Polakom, zwłaszcza Arkadiuszowi Milikowi, który zabrał mu miejsce w składzie Ajaksu Amsterdam. Tym razem zawodnik francuskiego Nantes ograniczył się do karnego, bo po kwadransie opuścił boisko z powodu kontuzji.
"Jedenastkę" wykorzystał Gylfi Sigurdsson. Nawet jeśli selekcjoner Lars Lagerbaeck podkreśla, że pomocnik Swansea jest tylko jednym z wielu zawodników jego drużyny, to widać, że góruje nad kolegami. Nie tylko efektowny karny był tego potwierdzeniem, ale też świetny drybling przy naszym polu karnym, chwilę później, gdzie niewiele zabrakło, a wygrałby z czterema polskimi zawodnikami. Potem był jego świetny strzał z dystansu w 30. minucie, gdy piłka minimalnie przeleciała obok słupka. I w końcu znakomite dośrodkowanie z wolnego do Ragnara Sigurdssona, który zgubił Milika i strzelił głową minimalnie niecelnie.
Islandia była znakomicie zorganizowana, zwłaszcza w obronie. W kwalifikacjach ten zespół stracił sześć bramek w 10 meczach i nie jest to przypadek. Jak również to, że sześć meczów Islandczycy zagrali "na zero z tyłu". Dopiero w drugiej połowie Polska pokazała, że również nie było przypadkiem to, iż mieliśmy najlepszą skuteczność w całych eliminacjach. Ale na razie to rywale imponowali w ofensywie. Ich wymiany podań wyglądały, jakby kreślili w błyskawicznym tempie figury geometryczne.
A jednak cały czas było widać, że to Polska przeważa jakością indywidualną. Nasi zawodnicy mieli swoje okazje. W 15. minucie Milik strzelił nieznacznie nad poprzeczką, potem Kamil Grosicki uderzył w dobrej sytuacji obok słupka.
Już na początku Nawałka musiał nieco zmienić swoje plany, bo Kuba Błaszczykowski zszedł z boiska z powodu kontuzji mięśnia uda. Polska bez niego grała bardziej bezpośrednio. Kuba, widać było, chciał się pokazać indywidualnie. Grosicki, który wskoczył na prawą stronę (Maciej Rybus poszedł na lewą) i drużyna zaczęła grać bardziej bezpośrednio.
Ciekawe, że w drugiej połowie sygnał do natarcia dał Piotr Zieliński.
Nawałka testował zawodnika Empoli. Piłkarz miewał dobre momenty za czasów Waldemara Fornalika, choćby fantastyczne 45 minut w sparingu z Danią, czy świetny mecz z San Marino. Ale tym razem od początku był schowany, zupełnie zdominowany w środku przez Grzegorza Krychowiaka. Zawodnik Sevilli znowu pokazał, że jest absolutnym królem boiska i dopiero gdy nasza akcja zbliżała się do pola karnego rywali musiał oddawać dowodzenie Lewandowskiemu.
Zieliński z kolei grał, jakby nie był stworzony do tego stylu. Dopiero w drugiej połowie gdy Polska została zmuszona do ataku, mógł rozwinąć skrzydła. Asystował przy wyrównującej bramce Kamila Grosickiego, ale to był tylko początek.
Potem Zieliński fantastycznie podał do Lewandowskiego, ale temu niewiele zabrakło by strzelić gola. Za chwilę pomocnik Empoli znakomicie wyprowadził atak naszej drużyny. Grał, jakby zmienił swojego dublera. Zawodnicy to docenili, zaczęli mu podawać, a on odwdzięczał się świetnymi zagraniami, choćby do Arkadiusza Milika, który był bliski zdobycia gola.
Zieliński wychodził na drugą połowę, jak na ścięcie, ale udowodnił, że może stać się ważnym członkiem tej ekipy. Z boiska schodził z podniesioną głową. Za chwilę na boisku pojawił się Bartosz Kapustka i fantastycznym strzałem z woleja strzelił drugiego gola. I choć po błędzie Łukasza Szukały wyrównał Alfred Finbogasson, to jednak znowu objawił się geniusz Roberta Lewandowskiego. Tak, chyba można już użyć tego określenia. Dwie bramki, które dały nam wygraną 4:2 (przy czym druga po cudownym podaniu Krychowiaka) były tylko kolejnym na to dowodem. Doskonale wiedzą o tym fani. Gdy Adam Nawałka zdjął piłkarza Bayernu z boiska na chwilę przed końcem, trybuny urządziły mu nieprawdopodobną owację. Kto wie, czy gdyby mierzyć decybele, rekord Stadionu Narodowego nie zostałby pobity.
Polacy w drugiej połowie zagrali bardzo otwarcie, więc swoje musiał wybronić Wojciech Szczęsny. Przy bramkach trudno mieć do niego zastrzeżenia, kilka interwencji było klasy światowej. Nawałka nie musi martwić się o pozycję bramkarza. Każdy wybór, którego dokona będzie dobry.
Polacy pokazali, że potrafią wziąć sprawy we własne ręce. Nie ma zniechęcania się czy bezmyślnych indywidualnych szarż. Do ataku rusza cała drużyna, zawodnicy sobie ufają i to wychodzi. Polacy znowu pokazali, że na EURO 2016 mają prawo liczyć na coś więcej niż uczestnictwo. Można śmiało zaryzykować tezę, że takiej drużyny nie mieliśmy od lat 80., gdy liczyliśmy się w światowym futbolu.
Marek Wawrzynowski, Mateusz Skwierawski[color=black]
Polska - Islandia 4:2 (0:1)
0:1 - Gylfi Sigurdsson (k.) 4'
1:1 - Kamil Grosicki 52'
2:1 - Bartosz Kapustka 67'
2:2 - Alfred Finnbogason 69'
3:2 - Robert Lewandowski 76'
4:2 - Robert Lewandowski 79'
Składy:
Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Łukasz Szukała, Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak (65' Bartosz Kapustka) - Jakub Błaszczykowski (12' Maciej Rybus), Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński (65' Krzysztof Mączyński), Kamil Grosicki (85' Karol Linetty)[/color] - Arkadiusz Milik (85' Mariusz Stępiński), Robert Lewandowski (90' Artur Sobiech).
Islandia: Ogmundur Kristinsson - Birkir Mar Saevarsson, Holmar Orn Eyjólfsson, Ragnar Sigurdsson, Ari Freyr Skulason - Arnór Ingvi Traustason, Gylfi Sigurdsson, Aron Einar Gunnarsson (46' Runar Sigurjónsson), Birkir Bjarnason (46' Theodor Elmar Bjarnason), Kolbeinn Sigthórsson (16' Alfred Finnbogason) - Jón Dadi Bodvarsson
Żółte kartki: Zieliński
Widzów: 56 207
Sędziował: Padraigh Sutton (Irlandia)
{"id":"","title":""}