Piątkowy mecz świetnie rozpoczął się dla podopiecznych Dariusza Dźwigały. Już po 24. minutach goście z Ząbek prowadzili w Gdyni z Arką 2:0 po dwóch trafieniach Marcina Krzywickiego. Gra toczyła się pod dyktando Dolcanu, który pod koniec pierwszej połowy mógł pokusić się o kolejnego gola, ale Krzywicki nie zdołał pokonać Konrada Jałochy.
Dariusz Dźwigała uważa, że to właśnie ta sytuacja zaważyła o losach całego spotkania. - 2:0 to nie jest wynik, aby czuć się już bezpiecznym. Uważam, że w 41. minucie powinniśmy ten mecz zakończyć. Marcin Krzywicki miał wówczas 200-procentową sytuację na podwyższenie wyniku. Nie ma co się oszukiwać. Niestety w końcowych minutach pierwszej połowy sami podaliśmy gospodarzom tlen. Arka to świetnie wykorzystała. Zdobyła gola po strzale Nalepy i zredukowała straty - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej opiekun Dolcanu.
W drugiej połowie istniała już tylko jedna drużyna. Gospodarze raz za razem wyprowadzali groźne akcje, które kończyły się strzałem na bramkę strzeżoną przez Mateusza Kryczkę. Gospodarze do remisu doprowadzili w 59. minucie po główce Antoniego Łukasiewicza. Arkę na prowadzenie wyprowadził Rafał Siemaszko.
- Bramka Nalepy do szatni dała rywalom wiarę w zwycięstwo. Wówczas zacząłem się martwić o wynik. W drugiej połowie zostaliśmy zepchnięci bardzo głęboko. Nie potrafiliśmy wymienić dwóch celnych podań - dodał Dźwigała, dla którego był to powrót do Gdyni. To on rozpoczynał miniony sezon w roli szkoleniowca Arki.
- Gdynia to chyba nie jest miejsce dla mnie. Nie jest dane mi wygrywać. Nie wygrałem meczu w roli trenera Arki u siebie. Myślałem, że karta odwróci się w piątek, a przegraliśmy wygrany mecz - skomentował 46-letni trener.
- Cały mecz stał na dobrym poziomie. Spotkały się dwa dobre zespoły, które będą się do końca liczyły w walce o awans - zakończył Dźwigała.