"Kto nie skacze, ten Moskalem, hej, hej". Ukraiński futbol w cieniu wojny

Chaos na wschodzie kraju nie pomaga rozwojowi piłki nożnej na Ukrainie. Bo jak można planować sukcesy sportowe, skoro ludzie nie czują się bezpiecznie i boją się, że na ulice ich miast wkrótce wkroczą czołgi?

Od kwietnia 2014 roku we wschodniej Ukrainie trwa wojna. Kijów stracił najpierw Krym, teraz nie ma wpływu na to, co się dzieje na terenie obwodów: donieckiego i ługańskiego. Od 18 miesięcy giną ludzie (nieoficjalnie mówi się o ośmiu tysiącach ofiar), na ulicach Doniecka i innych miast tego rejonu widać czołgi, ostrzały z broni maszynowej nikogo już nie dziwią. Czy w takich warunkach jest jeszcze miejsce na futbol? Jak najlepsze kluby z tego kraju radzą sobie z tą anormalną sytuacją?

Stadion za 300 mln euro stał się magazynem

Donbass Arenę wybudowano za ok. 300 mln euro. Duma Doniecka, duma całej wschodniej Ukrainy, duma Rinata Achmetowa, właściciela miejscowego klubu - Szachtar. W 2009 roku obiekt mogący pomieścić ponad 50 tysięcy widzów został oficjalnie otwarty. Sprowadzono nawet znaną na całym świecie piosenkarkę - Beyonce. Stadion został zaprojektowany przez tę samą firmę, która stworzyła City of Manchester Stadium, Allianz Arena w Monachium, czy Stadion Narodowy w Pekinie. Donbass Arena gościła nie tylko uczestników mistrzostw Europy w 2012 roku, ale regularnie przyjeżdżały tu najlepsze zespoły Ligi Mistrzów. - Restauracje, bary, fitness kluby, sklepy. Mieszkańcy przychodzili na ten stadion, aby wypocząć - wspomina na łamach "The Mirror" niezależna dziennikarka, zajmująca się aktualnymi wydarzeniami na Ukrainie, Kristina Jovanovski. - Teraz? To magazyn, w którym są rozdzielane żywność i ubrania dla miejscowej ludności.

W 2014 roku stadion został zniszczony. Pociski artyleryjskie, regularne ostrzały, pożary - to wszystko zniszczyło konstrukcję Donbass Areny. Obiekt został wyłączony z użytkowania, bo groził zawaleniem. - Serce mi krwawiło, zaatakowali świątynię futbolu, a sport powinien być jak najdalej od wojny, od konfliktów - mówił dziennikarzom relacjonującym wydarzenia z Doniecka jeden z pracowników Szachtara, Aleksiej Maksymowicz. - 300 milionów euro. Zniszczyli wszystko, wszystko.

1354 kibiców na meczu Szachtara

Achmetow podjął decyzję o przeniesieniu Szachtara do Kijowa i Lwowa. Stało się tak nie tylko z powodu zniszczenia stadionu, ale również faktu, że Brazylijczycy (m.in. Fred, Taison czy Marlos) zagrozili, że nie wrócą do Donbasu. W obliczu wojny chcieli zerwać umowy z ukraińskim klubem. - Nic z tego - odpowiedział im Achmedow. - Przenosimy się na tereny bezpieczne, macie ważne umowy, więc nie możecie ich tak po prostu rozwiązać. Nie wycofuję się z futbolu. Nadal chcę budować klub, który w perspektywie kilku lat awansuje do grona najlepszych w Europie. 20 lat temu rozpoczęliśmy marsz w tym kierunku, przeszliśmy już 2/3, albo i więcej drogi, więc nie zamierzamy się zatrzymywać. Walczymy nadal.

Piłkarze Szachtara zostali przeniesieni do Kijowa, tutaj trenują w ośrodku Swiatoszyno, mieszkają w jednym z luksusowych hoteli w centrum miasta. Swoje spotkania rozgrywają natomiast we Lwowie. Oba miasta dzieli ponad 500 km, to jakby Wisła Kraków grała swoje spotkania w... Gdańsku. Zespół oczywiście korzysta z samolotu, dzięki temu może w miarę normalnie funkcjonować. Koszty takiej sytuacji są ogromne. Achmetow łoży na zespół zapewne trzy, cztery razy więcej, niż gdyby nie było wojny. - To są setki milionów dolarów - twierdzą miejscowi dziennikarze.

Na mecz Szachtara z Paris St. Germain - we Lwowie oczywiście - przyszło ponad 30 tysięcy kibiców. Rozgrywki ligowe nie przyciągają już takiej widowni. Spotkanie ze Stalą Dnieprodzierżyńsk obejrzało zaledwie 1354 fanów. Inne mecze cieszą się śladową popularnością - ok. 3-5 tys. kibiców. Kiepsko, jak na klub, który zawsze grał przed kilkunastotysięczną widownią.

Mało nas, mało nas

Frekwencja to jeden z największych problemów ukraińskiej piłki. Nawet stadion podczas meczów Dynama Kijów (walczy z Szachtarem o pierwsze miejsce w ligowej tabeli) świeci pustkami. Rzadko kiedy udaje się przekroczyć poziom 10 tysięcy kibiców. Bardzo rzadko. No chyba, że na Stadion Olimpijski przyjeżdża Jose Mourinho i Chelsea. Wtedy ponad 60 tysięcy kibiców przychodzi, aby obejrzeć w akcji najlepszych piłkarzy Europy.


- Trudno się dziwić Ukraińcom, że nie mają ochoty na futbol - przyznał występujący w Szachtarze Darijo Srna. - Mają na głowie inne problemy, często nie mają pracy, wielu z nich nie ma co włożyć do garnka, boją się czy Rosja za chwilę nie zaatakuje kolejnych regionów kraju.

Szachtar to nie jest jedyny zespół, który musiał uciekać przed wojną. Piłkarze Metalurga Donieck, Zorii Ługańsk, Ilicziwieca Mariupol też grają poza swoimi macierzystymi stadionami. Oni jednak nie mają takich luksusów, jak Szachtar. Ich właściciele nie wynajęli luksusowego hotelu, aby zawodnicy mogli zamieszkać na zachodzie kraju.

Z pesymizmem w przyszłość?

Ukraiński futbol nadal nieźle trzyma się w Europie. Dynamo i Szachtar grają (z różnym efektem) w fazie grupowej Ligi Mistrzów, Dnipro Dniepropietrowsk walczy w fazie grupowej Ligi Europy. To nie tak, że kraj pogrążony w chaosie natychmiast wylądował na samym dnie.

Nie narzekają również fani reprezentacji. Ukraińcy zajęli trzecie miejsce w tabeli grupy C eliminacji do Euro 2016. Dało to zespołowi prowadzonemu przez Mychajło Fomenkę miejsce w barażach. 14 i 17 listopada kadra naszych wschodnich sąsiadów będzie rywalizowała ze Słowenią o miejsce na przyszłorocznym Euro. Pewnym jest, że Stadion Olimpijski w Kijowie wypełni się do ostatniego miejsca. - Mimo ciężkiej sytuacji i wojny chcemy dać naszym rodakom chwile radości - tłumaczy Fomenko. - Ale jest ciężko.

- Będziemy próbowali grać dalej, ale na przykład nasze krajowe rozgrywki powoli przeradzają się w ligę amatorską. Jeśli toczy się wojna, wszędzie słychać strzały, co usprawiedliwia istnienie futbolu? - w lutym 2015 roku Olgierd Kwiatkowski na łamach "Rzeczpospolitej" cytował asystenta Fomenki, Ołeksandra Zawarowa.

Ukraińcy nawet na stadionach nie zapominają o wojnie, o Rosji. Najpopularniejszą przyśpiewką, którą można usłyszeć przy okazji meczów ligowych, jest: "kto nie skacze, ten Moskalem, hej, hej".

Źródło artykułu: