Do wizyty przy Kałuży 1 Portowcy byli jedynym niepokonanym zespołem Ekstraklasy, a w 12 poprzednich meczach stracili tylko 10 bramek. Tymczasem Cracovia przejechała się po Pogoni jak walec, aplikując jej cztery gole, a tylko interwencje Dawida Kudły sprawiły, że drużyna Czesława Michniewicza nie wracała do siebie z większym bagażem. Mimo to szczecinianie przyjęli porażkę z Cracovią z dużym spokojem.
- Kiedyś musieliśmy przegrać, ale szkoda, że aż tak wysoko. W poprzednich 12 meczach straciliśmy 10 bramek, a teraz straciliśmy aż cztery. Wszyscy wspólnie ponosimy odpowiedzialność za tę porażkę. Nie będę wskazywał winnych - winni są wszyscy, którzy wsiedli do autokaru, czyli my wszyscy - mówił trener Michniewicz, który był daleki od urządzania "polowania na czarownice".
- Przegraliśmy zasłużenie. Cracovia była drużyną lepszą i nas wypunktowała. Przegraliśmy pierwszy mecz - kiedyś to musiało nastąpić. W szatni było spokojnie. Graliśmy z dobrym rywalem, który do tego po prostu świetnie zagrał - to opinia Jakuba Czerwińskiego.
W podobnym tonie wypowiada się też Jarosław Fojut. - Porażka w takich rozmiarach bardzo mnie nie boli, bo zagraliśmy słaby mecz. Gdybyśmy zagrali dobry mecz i byśmy tak przegrali, to wtedy by to bardzo bolało. Tymczasem zagraliśmy bardzo słabo w każdym aspekcie. Mamy nad czym pracować i wszyscy - piłkarze, sztab - zdajemy sobie z tego sprawę - mówi
28-letni stoper Pogoni nie szukał wymyślnych usprawiedliwień: - Tak jak wcześniej graliśmy dobrze jako zespół w destrukcji, tak teraz zagraliśmy słabo. Ponadto jako drużyna nie mieliśmy argumentów w ofensywie. Zabrakło nam odwagi, zabrakło kogoś, kto wziąłby na siebie odpowiedzialność. W pierwszej połowie jeszcze dobrze to wyglądało, ale po przerwie posypaliśmy się jak domino.
- To nie jest tragedia. Początek sezonu mamy bardzo dobry. Porażki są wkalkulowane w futbol. To taki zimny prysznic, który porównam do przedsezonowej porażki z Kaiserslautern. To się wcale nie musiało przydarzyć, bo mogliśmy zagrać jak kiedyś Arsenal cały mecz bez porażki, ale się zdarzyło. Gramy dalej - puentuje Fojut.