W trwającej od 1998 roku "erze Bogusława Cupiała" Wisła Kraków zdobyła osiem mistrzostw Polski, cztery razy kończyła ligę na drugim miejscu, a raz uplasowała się na trzeciej lokacie, co daje łącznie 13 medali mistrzostw Polski - w tym czasie tylu krążków nie zdobył żaden inny klub.
Złota era Wisły skończyła się jednak w 2011 roku. W czterech ostatnich sezonach krakowianie lądowali poza podium, kończąc ligę między 5. a 7. miejscem. Problemy finansowe Tele-Foniki odbiły się też na budżecie klubu i zadłużenie Wisły względem podmiotów zewnętrznych szacuje się dziś na ok. 16 mln zł, nie mówiąc o długu wewnętrznym wobec Tele-Foniki, który szacuje się na ok. 80 mln zł.
Szukając dróg wyjścia z finansowej zapaści, Biała Gwiazda zwróciła się do idei crowdfundingu i na początku września zainicjowała akcję "Wisła Kraków to nasza historia". W jej ramach kibice zebrali dla klubu aż 820 055 zł!
Zwieńczeniem akcji był mecz "Gwiazdy dla Białej Gwiazdy", który zgromadził przy Reymonta 22 ponad 15 tys. widzów. W Drużynie Gwiazd, którą poprowadził Franciszek Smuda wystąpiło 27 dawnych legend krakowskiego klubu, w tym aż 25, którzy triumfy święcili w "erze Cupiała".
Nikt nie odrzucił zaproszenia od Wisły, a kilka legend rzuciło swoje obowiązki, by 10 października zjawić się w Krakowie. Cleber specjalnie na ten wyjątkowy mecz przyleciał do Polski z Brazylii, a Sergei Pareiko zrezygnował nawet z udziału w zgrupowaniu reprezentacji Estonii przed meczami el. Euro 2016!
- Takich zaproszeń w życiu może nie być zbyt dużo. Miałem mecz w reprezentacji z Anglią, ale tak wszystko poukładałem, że przyjechałem do Krakowa. Zostawiłem w Wiśle zdrowie i serce. Dziękuję kibicom, że o mnie nie zapomnieli - to jest dla mnie ważne. Wiemy, że teraz jest dla Wisły trudny czas i trzymamy za ten klub kciuki, żeby te problemy które są, się skończyły - mówi Estończyk.
- Ja planów nie zmieniałem - akurat miałem wolną sobotę - puszcza oko Kamil Kosowski i dodaje na poważnie: - Wisła nie jest w najlepszej sytuacji i mnie potrzebuje. Ciężko mi odpowiadać za kolegów, ale wydaje mi się, że mają tak samo jak ja: po prostu czują ogromny sentyment do tego klubu. Mam nadzieję, że tak jak ja, czują się wiślakami. Poza tym to była też okazja do pożegnania się z kibicami.
- Każdy z byłych i obecnych piłkarzy potwierdzi, że była to bardzo udana inicjatywa. Kibice również gremialnie się stawili, a także my jako piłkarze nie odmówiliśmy przyjazdu, by wspomóc Wisłę - mówi Tomasz Frankowski, a Marcin Baszczyński dodaje: - W ogóle te pierwsze wrażenia, wejście do hotelu, później na stadion, te twarze, ludzie, zawodnicy... Można było poczuć tę moc, jaka w Wiśle była przez te lata.
Drużyna Gwiazd przegrała z obecną Wisłą 1:6, a honorową bramkę zdobył dla niej Maciej Żurawski. Po trafieniu byłego kapitana Białej Gwiazdy trybuny przy Reymonta 22 znów głośno skandowały nazwisko "Władcy muraw".
- Powrót do przeszłości. Trochę to było też na pewno emocjonalne przeżycie, bo człowiek sobie wspomina te chwile, wraca do bramek sprzed kilku dobrych lat. Takie momenty są ważne, bo one na długo w głowie na długo pozostają. Super widowisko, wspaniały pomysł i teraz się dziwię, że wcześniej czegoś takiego nie było - mówi "Żuraw".
Dawne gwiazdy krakowskiego klubu z sentymentem, ale i z zaniepokojeniem patrzą na to, w którą stronę w ostatnich latach zmierza Biała Gwiazda.
- Każdy z nas chciał pomóc swoją obecnością, bo cel był szczytny - zbieranie pieniędzy dla klubu. Przyjemnością było uczestnictwo w tym meczu - mówi Olgierd Moskalewicz.
Frankowski zachęca, by większym zaufaniem został obdarzony trener Kazimierz Moskal: - Trzeba dać spokojnie popracować Kazkowi Moskalowi w tym dość trudnym okresie. I niech ta młodzież, która nas zdecydowanie pokonała, zacznie pokazywać się krakowskiej publiczności z takiej strony, jak my przed laty. Rozpieściliśmy wtedy kibiców, którzy wciąż pamiętają tłuste lata.
Żurawski wierzy w to, że lada moment Wisła odzyska dawną pozycję w polskiej piłce: - Zawsze przychodzi słabszy czas, ale po nim znów musi przyjść moment, w którym Wisła znów będzie grała na tym najwyższym poziomie i będzie się biła o te najwyższe trofea. Ten czas nadejdzie, a na razie trzeba się cieszyć, bo gra ciągle Paweł Brożek, który zdobędzie jeszcze niejedną bramkę.