Po raz ostatni po komplet punktów złocisto-krwiści sięgnęli w 6. kolejce, kiedy sensacyjnie pokonali na wyjeździe Legię Warszawa (2:1). Od tego momentu przytrafiły się cztery remisy i porażka. Najbardziej w tym wszystkim zaskakuje to, że Korona nie potrafi się przełamać na własnym stadionie. - To czego nam zabrakło to na pewno bramki. Wtedy ten mecz byłby jeszcze ciekawszy, bardziej intensywny. Mieliśmy swoje sytuacje - powiedział Marcin Brosz.
Kielczanie w starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:0) byli stroną przeważającą, stwarzając sobie kilka okazji, po których powinien paść gol. Znów jednak zawiodła kulejąca od tygodni skuteczność. - Wiemy ile czeka nas pracy, to nie jest tak, że to przyjdzie samo. W treningach musimy zwrócić więcej uwagi na ten element i jestem przekonany, że w końcu zaczniemy zdobywać bramki.
To już kolejny raz, kiedy zespół z Kolporter Areny w pierwszej połowie nieudolnie bije głową w mur, szukając później ratunku w zmianach. - Nie ukrywam, że liczyliśmy na zmiany, szczególnie powrót Siergieja Pilipczuka, bo dawał ku temu sygnały. Szkoda, że nie mieliśmy więcej stałych fragmentów, bo liczyliśmy na jego grę w powietrzu. Tutaj były możliwości żeby szalę zwycięstwa przechylić na naszą stronę - komentował Brosz.
Czy przerwa reprezentacyjna pozwoli piłkarzom złapać świeżość? Pewne jest, że coś musi drgnąć, ponieważ samymi remisami o utrzymanie w Ekstraklasie będzie niezwykle ciężko. - Nie ma na to złotego środka, to jest nabranie pewności i ustawiczna praca na treningach - kończy.