Po przejściu Jakuba Błaszczykowskiego do Fiorentiny polskiego tercetu w Borussii Dortmund pozostał już tylko Łukasz Piszczek. W czterech ostatnich pojedynkach zabrakło go w podstawowym składzie - najpierw leczył uraz, a następnie odzyskiwał formę i był tylko dżokerem. O ile Gonzalo Castro na prawej stronie obrony się nie sprawdził, o tyle Matthias Ginter spisuje się bardzo obiecująco.
Nominalny stoper pod koniec sierpnia radził sobie w dortmundzkim zespole na tyle dobrze jako boczny defensor, że Joachim Loew powołał go do drużyny narodowej. Po reprezentacyjnej przerwie Ginter nadal będzie występował na pozycji Piszczka, ponieważ Polak na pewno opuści mecze z Hannoverem 96 i FK Krasnodar. Czy na stałe wskoczy do podstawowego składu? Wiele na to wskazuje.
"Ginter nie jest już tylko rozwiązaniem awaryjnym. W czterech ostatnich spotkaniach Borussii nie popełniał błędów w tyłach, a w ofensywie wyróżnił się strzelonym golem oraz czterema asystami" - komentują dziennikarze Kickera. - Dla mnie to takie połączenie roli pomocnika oraz środkowego obrońcy. Nie mam nic przeciwko temu, by część występować na tej pozycji - przekonuje zadowolony 21-latek.
Więcej niż na obniżkę formy Gintera wskazuje na to, że będzie on umacniał swoją pozycję jako prawy defensor, co bardzo źle wróży Piszczkowi, który w innej roli do tej pory w BVB nie występował.