Wielkie marzenia Austriaków: chcą być wśród najlepszych reprezentacji w Europie

Kolejne przeszkody na drodze do Euro 2016 Austriacy pokonują w imponującym tempie. A mają być jeszcze mocniejsi. Obecną generację nazywają srebrną. Złota dopiero nadciąga.

W eliminacjach do francuskiego turnieju Austria radzi sobie doskonale. Jest liderem grupy G, gdzie rywalizować musi z Rosją, Szwecją, Czarnogórą, Liechtensteinem oraz Mołdawią. Mimo naprawdę trudnych przeciwników, podopieczni Marcela Kollera mają 22 punktów po ośmiu meczach. We wtorkowy wieczór zapewnili sobie pierwsze miejsce, gromiąc Szwedów 4:1. Było to ich siódme zwycięstwo o punkty z rzędu!

Naród słynący przede wszystkim ze sportów zimowych od początku nie myślał o remisie w Solnej. Do Szwecji Austriacy jechali po zwycięstwo. - Cel się nie zmienia. Chcemy podtrzymać serię - mówił gracz Bayernu Monachium, David Alaba. On i jego koledzy zdawali sobie sprawę, jak trudne czeka ich zadanie. Misję ułatwić mogła kontuzja Zlatana Ibrahimovicia. Jego występ stał pod znakiem zapytania. - Osobiście wolałbym, żeby zagrał. To dzięki niemu Szwedzi z nami zremisowali, ale musimy pamiętać o czymś innym: kiedy ten zawodnik jest na boisku, drużyna układa grę pod niego. Tak łatwiej nam wyeliminować najmocniejsze strony. Bez Ibrahimovicia są bardziej nieprzewidywalni - mówił pomocnik VfB Stuttgart, Martin Harnik.

Ostatecznie "Ibra" zagrał, ale specjalnie kolegom nie pomógł. Wydaje się, że na Szwedów Austriacy skumulowali wszystkie swoje siły. Poprzedniego rywala - Mołdawię pokonali tylko 1:0, a Koller po zakończeniu spotkania bronił drużyny grającej ekonomicznie. - Najważniejsze jest zwycięstwo. Nie będziemy pokazywali czekoladowej piłki przez cały czas - zareagował na pytania dziennikarzy o mało efektowną wygraną.

Oczywiście słodkości swoim kibicom reprezentacja Austrii ostatnimi czasy funduje regularnie. Złożyło się na to kilka czynników. Koller dysponuje dobrym i wyrównanym zespołem. Ostatni raz tak mocną drużynę Austriacy mieli na przełomie lat 70. i 80., gdy gwiazdami byli Hans Krankl i Herbert Prohaska. Obaj przekroczyli już "sześćdziesiątkę". Dzisiejsza drużyna nie ma aż takich osobowości. Poza Davidem Alabą, brak tam wielkich gwiazd. Od początku eliminacji selekcjoner stosuje też ustawienie 4-2-3-1, do którego każdy zdążył już się przyzwyczaić. Zwłaszcza, że aż 11 powołanych piłkarzy na co dzień występuje w niemieckiej Bundeslidze, gdzie formacja ta stosowana jest dość często.

Najważniejszym czynnikiem są, rzecz jasna, umiejętności. Austriacy są przekonani, że trafili właśnie na srebrne pokolenie piłkarskie. Srebrne, bo złote dopiero nadciąga. - Tamtejsza federacja wyliczyła ostatnio, ilu zawodników z ich akademii piłkarskich wyjechało i kontynuuje szkolenie w klubach z najlepszych lig świata. Wyszło im, że takich piłkarzy w wieku 14-18 lat jest około stu! - mówi Tadeusz Pawłowski, szkoleniowiec Śląska Wrocław, który licencję trenerską zdobywał w tamtejszym systemie.

Śladami Niemców

- Pamiętam okres, gdy Austriacy rewolucjonizowali piłkę. Byli trzecim - zaraz za Niemcami i Szwajcarią - krajem w tej części Europy, który zdecydował się postawić na szkolenie młodzieży w wyspecjalizowanych akademiach piłkarskich. Wszystko zaczęło się gdzieś po roku 2000. Trenerzy tam zatrudnieni musieli posiadać co najmniej licencję UEFA A. Potem zaczęli też kształcić szkoleniowców-specjalistów, którzy zajmowali się wyłącznie rozwojem młodych talentów - dodaje Pawłowski.

Tamtejsza federacja piłkarska wprowadziła u wszystkich klubów najwyższej klasy rozgrywkowej obowiązek posiadania akademii. Chodziło o to, by w każdym landzie (odpowiedniku województwa) znajdowało się centrum szkolenia juniorów. A ponieważ najmniejszy z nich, Volrarlberg nie posiadał klubu w Bundeslidze, ośrodek utworzono przy lokalnej siedzibie związku. - Grupy juniorskie poszczególnych klubów grają między sobą mecze na najwyższym poziomie, dzięki czemu rywalizacja jest jeszcze większa - tłumaczy trener Śląska, który zwraca uwagę na coś jeszcze.

Filary systemu austriackiego są identyczne, jak te utworzone odrobinę wcześniej przez Niemców. Program został po prostu dostosowany do panujących tam realiów. Co istotne - piłkarz musi rozwijać nie tylko umiejętności boiskowe. - Chodzi o sferę mentalną. W wyspecjalizowanych szkołach albo klasach uczy się podejmowania decyzji czy prawidłowej relacji na linii zawodnik-dziennikarz. Już w tak młodym wieku ci chłopcy wiedzą, jak należy się zachowywać. Trenerzy odbywają też zajęcia z pielęgnowania charakteru dzieciaków. Każdy ma prawo do własnego zdania i musi umieć odpowiednio je wypowiedzieć - dodaje Pawłowski.

Mało tego, młodzi piłkarze w Austrii odbywają nawet kursy zarządzania pieniędzmi. Efektem takiego programu szkoleniowego są zawodnicy gotowi nie tylko pod względem motorycznym, technicznym, taktycznym, ale przede wszystkim - mentalnym.

Łączy ich piłka

Obecne wyniki kadry sprawiły, że podzielony etnicznie kraj zaczyna się cementować. Od lat problemem Austrii była niechęć wobec imigrantów. "Dziś pracownicy budowlani z Bałkanów, sprzedawcy jedzenia z Turcji oraz austriaccy rolnicy z gór nie toczą już tylu sporów. Są razem. Łączy ich reprezentacja" - czytamy w tamtejszej prasie.

Futbolowy potencjał Austriaków wydaje się niezwykły. Ich państwo liczy niespełna 8,5 miliona obywateli, ale mają wielkie marzenia. - Chcemy być wśród 10 najlepszych nacji, jeśli chodzi o piłkę nożną. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to niemożliwe - mówił ostatnio David Alaba, notabene syn Filipinki i Nigeryjczyka.

Mateusz Karoń

Źródło artykułu: