- Chcę odejść z Fiorentiny i wrócić do Betisu. Podjąłem już decyzję, a prawda jest taka, że na liście transferowej jestem już od zeszłego roku. Nie wiem, dlaczego działacze zmienili zdanie i nie rozumieją, że chcę wrócić do domu. Zawsze dawałem z siebie wszystko dla klubu i zasłużyłem na to, by po 16 latach zawodowej kariery otrzymać zgodę na transfer. Jeśli włodarze Fiorentiny są dobrymi ludźmi, pozwolą mi odejść - niemal błagał działaczy na tydzień przed zamknięciem okienka Joaquin.
ACF Fiorentina długo nie chciała dać zielonego światła 34-latkowi, a trener Paulo Sousa był zdeterminowany, by zatrzymać skrzydłowego na Stadio Artemio Franchi. Dopiero stanowcza postawa Joaquina sprawiła, że działacze postanowili złożyć propozycję Jakubowi Błaszczykowskiemu, a Hiszpanowi pozwolić na powrót do Realu Betis. Losy byłego reprezentanta Hiszpanii ważyły się jednak długo.
Podczas prezentacji w nowym klubie Joaquin zaprezentował się z opatrunkiem na dłoni. Jak się okazuje, nietypowej dla piłkarza kontuzji doznał na własne życzenie. - Napięcie w ostatnich dniach było ogromne i kiedy mój agent wyłączył telefon, straciłem głową. Uderzyłem ręką w stół, może jeszcze w krzesło i się zraniłem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie zrobiłem. Na szczęście w najbliższych dniach nie ma żadnych ważnych meczów - wyznał zawodnik.
Joaquin regularnie występował we florenckim zespole w ciągu dwóch ostatnich sezonów. Łącznie wziął udział w 71 oficjalnych pojedynkach, w których zdobył 7 goli i 13 razy asystował. Jeśli "Kuba" powtórzy te statystyki, będzie mógł czuć się usatysfakcjonowany.