Szkoleniowiec gratulował rywalom trzech punktów, ale też jednego elementu piłkarskiego rzemiosła. - Zawodnicy trenera Kasperczyka podejmowali dobre decyzje, jeśli chodzi o oddawanie strzałów na bramkę, a moi akurat odwrotnie. Kiedy wypracowaliśmy sobie sytuacje, chcieliśmy jeszcze dogrywać, próbować nie wiadomo czego. Zdawaliśmy sobie sprawę, że im dłużej, tym będzie nam ciężej - komentował szkoleniowiec.
[ad=rectangle]
Drużyna Chojniczanki w środę dopiero po rzutach karnych pokonała Arkę Gdynia w Pucharze Polski. Kontuzji doznał w tym spotkaniu Wojciech Lisowski, a wcześniej uraz wykluczył Tomasza Lisowskiego. Do tego jeszcze jeden mecz za czerwoną kartkę musiał odpokutować Rafał Grzelak. - Sytuacja kadrowa się pogorszyła, więc zawodnicy występujący w Gdyni teraz też musieli zagrać pełne 90 minut. Przegraliśmy drugi raz z rzędu. Nie ustrzegliśmy się błędów i popełniali je głównie gracze niedoświadczeni. Oczywiście jako trener jestem za to odpowiedzialny. W moim odczuciu duże fragmenty spotkania z Sandecją mieliśmy dobre, ale to było za mało. Dyscyplina taktyczna jest najważniejsza, ale z braku sił szybkość i reakcje piłkarzy były zupełnie inne. Kiedy wyrównaliśmy, to patrzyłem już na zegar, bo błędy wciąż się powtarzały. W ciągu 10 minut gospodarze mogli dwa razy wyjść na prowadzenie. Za nami trudny tydzień i nie zdaliśmy egzaminu. Sandecja momentami górowała i wygrała zasłużenie - przyznał Pawlak.
Chojniczanka przed 4. serią spotkań zajmuje dopiero 17. miejsce w lidze, ale to nie oznacza, że w klubie załamuje się ręce. - Przed nami dużo pracy, ale wierzę w to, że drużyna zacznie grać i punktować. Do tego chcemy pokazać się w Pucharze Polski i zagrać z wielką firmą polskiego futbolu. Może trochę się nam zamieszało w głowach, ale jestem pewien, że za chwile wyjdziemy na prostą - zakończył trener chojnickiego zespołu.