Kazimierz Moskal: Juniorskie sędziowanie

- Nie po raz pierwszy przekonujemy się o tym, że prowadzenie 2:0 nie gwarantuje nam spokoju - mówi po meczu z Lechią Gdańsk (3:3) trener Wisły Kraków, [tag=18311]Kazimierz Moskal[/tag].

Po 11 minutach Wisła prowadziła z Lechią już 2:0 po golach Donalda Guerriera oraz Macieja Jankowskiego i choć goście szybko zdobyli bramkę na 2:1, to do przerwy Biała Gwiazda prowadziła 2:1. Tuż po zmianie stron Lechia wyrównała dzięki Lukasowi Haraslinowi, ale Wisła odpowiedziała kolejnym golem Jankowskiego. Biało-zieloni uratowali jednak remis za sprawą Mario Maloki.
[ad=rectangle]

Wisła zachowała status niepokonanej w sezonie 2015/2016, ale w pięciu kolejkach tylko raz cieszyła się ze zwycięstwa, a czterokrotnie podzieliła się punktami z rywalem.

- Cóż można powiedzieć po takim meczu? Rozpoczęliśmy fantastycznie, prowadziliśmy 2:0 i wydawało się, że sięgniemy po łatwe zwycięstwo, ale to, co wydarzyło się później, nie było już takie różowe. Nie po raz pierwszy przekonujemy się o tym, że prowadzenie 2:0 nie gwarantuje nam spokoju. Ciężko coś powiedzieć po meczu, w którym strzela się u siebie trzy gole, a nie zdobywa się kompletu punktów. Lechia pokazała, że dysponuje sporym potencjałem - mówi trener Moskal.

Opiekun Wisły ma pretensje do sędziego Tomasza Kwiatkowskiego za decyzję o podyktowaniu rzutu wolnego, po dośrodkowaniu z którego Maloca zdobył gola na 3:3: - Uważam, że nie było faulu Cywki, po którym Lechia zdobyła gola na 3:3. Arbiter zasędziował trochę po juniorsku, a my dostaliśmy bramkę po rzucie wolnym.

W I połowie urazu doznał Paweł Brożek, ale kontynuował występ po przerwie. - Paweł narzekał na dolegliwości mięśnia dwugłowego uda. Przed przerwą zgłosił, że do końca pierwszej połowy wytrzyma, a po zabiegach w przerwie powiedział, że da radę. Zmieniliśmy go w drugiej połowie, żeby nie ryzykować głębszego urazu - tłumaczy Moskal.

Źródło artykułu: