Faworytem sobotniego meczu w Tychach był miejscowy GKS. Jednak Ślązacy musieli uznać wyższość Wisły Puławy. - Nie jest to miły moment, porażka na inaugurację na własnym stadionie. Błędy moich zawodników w tym spotkaniu są moim błędami i porażka jest też moją porażką jako trenera. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będziemy grali z przeciwnikiem, który jest dobrze zorganizowany w obronie i gra z kontry. W dodatku ta kontra jest w dobrym wydaniu - powiedział po spotkaniu Kamil Kiereś.
[ad=rectangle]
Tyszanie lepiej rozpoczęli spotkanie, ale to ekipa z Puław zadała dwa decydujące ciosy. W 24. minucie gola zdobył Sebastian Głaz, a kwadrans później wynik meczu ustalił Konrad Nowak. Z kolei Ślązacy nie mogli sforsować defensywy ekipy Wisły. - Myślę, że zaczęliśmy mecz z dużym animuszem, pierwsze 20 minut były widoczne w posiadaniu piłki, ale niewiele mogliśmy zrobić w polu karnym rywali rywali, tam piłki nie docierały - ocenił Kiereś.
Po objęciu prowadzenia puławianie umiejętnie się bronili i nie dali rywalom odrobić strat. - Pierwsza połowa była taka, że my staraliśmy się grać w piłkę, a Wisła umiejętnie kontrowała, z czego miała stałe fragmenty i w ten sposób otworzyła wynik. Drużyna, która gra z kontry i otwiera wynik później stara się całym zespołem bronić. Kluczowym momentem pierwszej połowy była akcja, gdzie Damian Szczęsny w dobrej sytuacji przestrzelił. Była to jedna z nielicznych sytuacji bramkowych, ale taka, która mogła dać nadzieję mentalną mojemu zespołowi - przyznał trener GKS-u Tychy.
Mimo zmian po przerwie tyszanie nie zdołali wywalczyć korzystnego rezultatu. Pozytywem po pierwszym ligowym spotkaniu jest postawa młodych zawodników. - Zmianami starałem się odmienić oblicze zespołu. Pierwsza faza drugiej połowy to najsłabszy moment tego meczu, gra się w ogóle nie zazębiała. Po wejściu Dymowskiego i Nieśmiałowskiego działo się troszkę więcej, ale zabrakło klarownej sytuacji. Jeśli miałbym szukać pozytywu, to właśnie końcówka spotkania, ale nie napawałbym się tym, że to był świetny obraz. Przegraliśmy i teraz pozostaje analiza i praca, by szukać punktów w następnym spotkaniu - stwierdził Kiereś.