Początek sezonu dla Podbeskidzia Bielsko-Biała nie jest udany. W trzech meczach Górale wywalczyli tylko jeden punkt i znajdują się w ogonie Ekstraklasy. W starciu z Cracovią bielszczanie chcieli zmazać plamę po klęsce z Legią Warszawa, lecz nie udało im się odnieść pierwszego w tym sezonie zwycięstwa.
[ad=rectangle]
Dla Cracovii była to szósta z rzędu wyjazdowa wygrana, a do tego dwunasty kolejny mecz bez porażki. Biorąc pod uwagę formę jaką prezentują Pasy trener Górali zdecydował się na roszady w składzie i w pomocy wystawił nominalnego obrońcę - Celestine Lazarusa. - Wiedzieliśmy, że gramy z trudnym przeciwnikiem, który dobrze operuje piłką, dobrze wykonuje stałe fragmenty gry stąd u nas w składzie znalazł się Lazarus w środkowej strefie by ją wzmocnić. Strefa powinna być kluczowa do odniesienia sukcesu - przyznał Dariusz Kubicki.
Wszystkie założenia taktyczne wzięły w łeb w 31. minucie, kiedy to Wojciech Kaczmarek źle obliczył lot piłki i na 20. metrze interweniował rękoma. Sędzia Mariusz Złotek bez chwili zawahania pokazał mu czerwoną kartkę, a na boisko w miejsce Mateusza Możdżenia wszedł rezerwowy golkiper Górali, Emilijus Zubas.
- Cały nasz plan został zniwelowany niestety w 31. minucie, kiedy to Wojtek Kaczmarek nieodpowiednio się zachował, bo nawet gdy źle obliczył i przepuściłby tą piłkę, a zawodnik Cracovii zdobyłby bramkę, to mielibyśmy 0:1 i jeszcze 60 minut na reakcję. Aczkolwiek wydaje mi się, że trudno by padł gol po tej sytuacji - powiedział Kubicki.
Osłabione Podbeskidzie próbowało stawić opór Pasom, miało swoje sytuacje, ale to goście zadali decydujący cios. W 54. minucie gola zdobył Miroslav Covilo. - W dziesięciu było bardzo ciężko przy takiej pogodzie i sposobie gry jaki prowadzi Cracovia. Mieliśmy jedną, dwie szanse na wyrównanie, a bramki zmieniają oblicze spotkań - ocenił trener Górali.
Spotkanie mogło się inaczej ułożyć, gdyby na początku meczu dogodną sytuację na zdobycie gola wykorzystał Kohei Kato. Jednak Japończyk nie wpisał się na listę strzelców. - Sytuację wręcz wyborną miał Kato na zdobycie otwierającej bramki i wtedy ten mecz pewnie inaczej by wyglądał. Później ten błąd Wojtka Kaczmarka, następnie ze wszystkich sił jakimiś zrywami ryzykowaliśmy utratą bramki, bo już wtedy nie ma znaczenia czy się przegra 0:1 czy 0:2 - przyznał Kubicki.