Od piłkarza do kulturysty i zapaśnika. Niezwykła przemiana Tima Wiese

Jako bramkarz ważył 90 kg. W dwa lata zbudował 40 kg masy mięśniowej. Trenuje wrestling. - Odżywki robią z człowieka różne rzeczy - uśmiecha się Kamil Kosowski, który grał z nim w Kaiserslautern.

W tym artykule dowiesz się o:

2011 rok. Na gdańskiej PGE Arena Polacy grali o pierwsze, historyczne zwycięstwo z Niemcami. Podopieczni Franciszka Smudy byli blisko upragnionego celu. Wydawało się, że wygraną "podaruje" nam Tim Wiese, który w 90. minucie sfaulował w polu karnym Pawła Brożka. Jakub Błaszczykowski trafił na 2:1, ale Niemcy, jak to Niemcy, grali do końca. W 94. minucie wyrównał Cacau, a marzenia o pokonaniu odwiecznego rywala musieliśmy odłożyć (na trzy lata).

Wiese był po tym meczu krytykowany w niemieckiej prasie. Nie miał szczęścia do kadry. W sześciu występach w drużynie narodowej nigdy nie zasmakował zwycięstwa. W jego kolekcji są brązowe medale MŚ 2010 i Euro 2012, ale otrzymał je bez choćby jednego występu. Złośliwi twierdzą, że bramkarz potrzebny był Joachimowi Loewowi tylko po to, by... wygłaszać w szatni mowy z podziękowaniami dla kanclerz Angeli Merkel.
[ad=rectangle]
Odmówił Mourinho i Realowi

2012 rok. Wiese po siedmiu latach zdecydował się odejść z Werderu Brema. Dostał propozycję z Realu Madryt, od samego Jose Mourinho. Portugalczyk szukał wówczas kogoś, kto wygryzie ze składu Ikera Casillasa. Niemiec namyślał się, w końcu jednak odrzucił ofertę. Po latach przyznał, że to był błąd. - Chciałem z przyczyn osobistych pozostać w Niemczech. Z perspektywy czasu wiem, że ze względów sportowych powinienem był pójść do Realu. Nie wierzyłem jednak wówczas, że Mourinho posadzi Casillasa na ławce - powiedział w rozmowie ze "Sport Bildem" w 2014 r.

Zamiast tego urodzony w Bergisch Gladbach golkiper związał się czteroletnią umową z TSG 1899 Hoffenheim. I to był kolejny błąd. U "Wieśniaków" Wiese zagrał tylko w 10 spotkaniach i szybko popadł w niełaskę. Został "zdegradowany" do tzw. Trainingsgruppe 2, w której znaleźli się zawodnicy niechciani. Ostatni mecz zagrał w styczniu 2013 r. Rok później podpisał z klubem porozumienie o zakończeniu współpracy. Kontraktu jednak formalnie nie rozwiązał. Hoffenheim chciał się w ten sposób zabezpieczyć - na wypadek, gdyby piłkarz znalazł nowego pracodawcę. Tima jednak do futbolu już nie ciągnie. Ba, miałby kłopot z wykonywaniem bramkarskiego fachu. Zmienił się bowiem nie do poznania.

"Riese Wiese" ("Wiese gigant/olbrzym") - tak nazywany był niemiecki bramkarz, gdy występował w Werderze. Imponował refleksem, popisywał się efektownymi paradami. "Riese Wiese" nabrało ostatnio zupełnie innego znaczenia. Dosłownego.

"Trzeba chodzić na siłownię i... żreć"

W czerwcu 2014 r. do sieci wyciekło zdjęcie (niezbyt dobrej jakości) z prężącym muskuły Wiese. W niczym nie przypominał bramkarza. Raczej kulturystę.

Fot. Twitter
Fot. Twitter

Sam Niemiec skomentował to z humorem. - To zdjęcie jest stare. Obecnie jestem jeszcze szerszy - mówił. Grając w piłkę, ważył ok. 90 kg. Na wspomnianym zdjęciu - ok. 120 kg. - Wkrótce będę taki szeroki, że żadnej piłki nie przepuszczę - żartował, wiedząc już pewnie, że o futbolowej karierze powinien mówić w czasie przeszłym.

Niemcy początkowo byli zszokowani przemianą byłego kadrowicza. W sieci pojawiły się krytyczne komentarze o "napompowanym" bramkarzu. Najdalej poszedł były kolega Wiese z boisk Bundesligi. Ansgar Brinkmann wprost oskarżył byłego golkipera o niedozwolone praktyki. - Co się dzieje, gdy bierze się doping, widać dokładnie u Tima Wiese. Wygląda teraz jak "Marshmallow Man" (postać z Ghostbusters - przyp. red.). Możecie mi mówić, co chcecie, ale on tego nie wytrenował. To są "kupione" muskuły, to żenujące - mówił Brinkmann.
[nextpage]
Sześciokrotny reprezentant Niemiec wyśmiał te zarzuty. - Niektórym to się podoba, innym nie, a ja dalej robię swoje. To są same mięśnie, nie ma grama tłuszczu - zapewnił. Wyjaśnił, w jaki sposób zbudował taką masę mięśniową. Podstawą jest ciężka praca na siłowni. - To jest jak nałóg. Jak pewnego dnia nie pójdę na siłownię, to czuję się tak, jakbym zrobił coś złego - dodał. Jednak przerzucanie ciężarów to - zdaniem Wiese - tylko 30 procent sukcesu. - Pozostałe 70 procent to dieta. Trzeba dużo jeść, a w zasadzie... żreć. Codziennie kilo mięsa, kilo ryżu, cztery do pięciu puszek tuńczyka, węglowodany w płynnej postaci, koktajle białkowe - wyliczał.

Oto najnowsze zdjęcie Wiese (po lewej stronie) - z końca czerwca br. - zamieszczone przez kolegę z siłowni Murata Demira.

Ich habe mit der Vorbereitung für August in den Staaten angefangen und mit so einem Trainingspartner wie Tim Wiese geht...

Posted by Murat Demir on 24 czerwca 2015

Miał ksywę "Lusterko"

Z Timem Wiese - w 1.FC Kaiserslautern, w latach 2003-05 - występował Kamil Kosowski, były reprezentant Polski. Zapytaliśmy go o metamorfozę Niemca. - Fajny, pogodny facet, osiągał sukcesy, wspaniale bronił. Poszedł jednak w taką stronę, której bym nie przewidział. Odżywki robią z człowieka różne rzeczy - uśmiecha się Kosowski w rozmowie z naszym serwisem.

- Gdy graliśmy w Kaiserslautern, Tim bardziej przejawiał zapędy do modelingu. Pamiętam, że miał ksywę "Spiegel", czyli "Lusterko". To człowiek, który po treningu mnóstwo czasu spędzał przed lustrem, z żelem w ręku. Nigdy nie był chucherkiem. Bramkarzem może nie "przy sobie", ale takim pełnym - wspomina Kosowski.

Zdaniem "Kosy" to właśnie w klubie ze wzgórza Betzenberg Wiese zainteresował się ćwiczeniami siłowymi. - Trenerem bramkarzy był Gerry Ehrmann, człowiek mocno zbudowany. Chyba właśnie to on zaszczepił u Tima tę siłownię - mówi nam Kamil Kosowski.

Drogie mięso? Stać go

Proces przemiany bramkarza w kulturystę nie jest tani. - Oczywiście kosztuje to sporo pieniędzy, gdy jesz codziennie kilogram wołowiny. I tak przez miesiące i lata - przyznał Wiese, który ostatnio rozsmakował się w mięsie z... bizona. Na biednego jednak nie trafiło, bo tylko za samo rozstanie z Hoffenheim bramkarz zagwarantował sobie odprawę w wysokości - bagatela - 6 mln euro.

"Riese Wiese" zamierza docelowo ważyć 140 kg. Na razie ma o dziesięć mniej, ale i ten wynik napawa go dumą. - Każdy zna mnie jako tego, który miał 90 kg. Zbudować 40 kg mięśni w dwa lata jest czymś niezwykłym i rzadkim - podkreślił były bramkarz, któremu marzy się, by kiedyś wyglądać jak kulturyści z zawodów Mr. Olympia.

Ma za to szanse na karierę w wrestlingu. Twierdzi, że już jako brzdąc lubił siadać przed telewizorem i oglądać wyreżyserowane walki zapaśników. Jesienią ubiegłego roku - gdy zrobiło się głośno o jego przemianie - dostał ofertę z federacji WWE. - Dlaczego miałbym powiedzieć "nie"? Wrestling jest bardzo popularny w USA. Przedyskutuję ofertę z moim agentem. Nie boję się - mówił.

Wrestling - fajny, ale bolesny

W listopadzie ub. roku wziął udział w gali WWE w Festhalle we Frankfurcie. W roli widza, w pierwszym rzędzie. Od razu było widać, że to "ustawka". W pewnym momencie Wiese zaczął być prowokowany przez jednego z zawodników. Zdjął kurtkę, udawał, że zaraz wejdzie między liny, zachwyceni kibice wydali z siebie głośne "Jaaaaa!". Spektakl na całego. Były piłkarz w końcu pojawił się w ringu, ale tylko po to, by przybić "piątkę" zwycięzcom walki - duetowi "The Usos". Długo pozował z nimi do zdjęć. Spodobał się ludziom z tej branży.

Nie oznacza to jednak, że zaraz zostanie wystawiony do walki. Same mięśnie nie wystarczą. Zdaniem fachowców musiałby poćwiczyć przynajmniej przez rok, żeby nie zrobić sobie krzywdy w tej dyscyplinie. Wiese w marcu zdradził, że ma już za sobą kilka treningów. Łatwo nie było, dostał solidnie w kość. - Dobrym aktorem byłem zawsze. Ale ten trening... Bardzo bolesny, brutalny. Nie da się tego porównać z treningiem piłkarskim. Jest dużo cięższy - wyjaśniał.

Czy wkrótce zobaczymy go w ringu? Niemiec na to pytanie odpowiada wymijająco. - To, co zdarzy się pewnego dnia, jest zapisane w gwiazdach. Będę w każdym razie dalej trenował - mówił trzy miesiące temu. Jest jeden podstawowy problem, na który zwrócił uwagę "Bild". Wiese - jak już wspomnieliśmy - nadal jest związany kontraktem z Hoffenheim, do czerwca przyszłego roku. By walczyć dla WWE, musiałby najpierw rozwiązać umowę z "Wieśniakami". Amerykanie muszą więc prawdopodobnie poczekać do lipca 2016 r.

Źródło artykułu: