W półfinałowym dwumeczu z Realem Madryt Alvaro Morata zdobył dwa z trzech goli dla Juventusu Turyn, a przypomnijmy, że urodzony w hiszpańskiej stolicy 22-latek od 2008 do 2014 roku był zawodnikiem Królewskich. Z tego powodu nie fetował strzelonych bramek i zaprezentował stonowaną radość. W finale na Moratę i spółkę czeka pojedynek z FC Barceloną, czyli odwiecznym rywalem Los Blancos.
[ad=rectangle]
- Chcę strzelić gola Barcelonie dla fanów Realu. Wiem, jak to dla nich ważne. Oczywiście zdobycie bramki przeciwko Dumie Katalonii nie byłoby dla mnie tak bolesne jak przeciwko madrytczykom. Zanim jednak zacznę myśleć o radości, muszę znaleźć drogę do bramki, a w finale nie będzie to łatwe - przyznaje Morata, który powinien partnerować w linii ataku Carlosowi Tevezowi.
- Występowałem w Realu przez wiele lat i mam świadomość, jak istotne są dla tego klubu mecze przeciwko Barcelonie. Nie mogę jednak powiedzieć, by nadchodząca rywalizacja w Berlinie z tego powodu była dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowa. Wystarczającą motywacją jest to, że pojedynek zdecyduje o triumfie w Lidze Mistrzów - tłumaczy napastnik.
Bianconeri z pewnością nie są faworytami spotkania z Barceloną. - Bez wątpienia nie jedziemy do Berlina ze strachem przed rywalem. Gdybyśmy sądzili, że jesteśmy bez szans, nie byłoby sensu w ogóle przystępować do meczu. Barca ma za sobą wspaniały sezon i wybitnych piłkarzy, ale my dysponujemy jedną z najlepszych formacji obronnych w Europie i jesteśmy pewni naszych możliwości - puentuje Morata.
#dziejesiewsporcie: Trener Wolfsburga oblany piwem