- Pod względem fizycznym nie brakuje nam niczego. Mamy siłę i motorykę, wyglądamy naprawdę dobrze. Brakuje nam tylko głowy w najważniejszych momentach i to decyduje o tym, że przegrywamy tak ważne mecze - ocenia Tomasz Klinger, rozgrywający MMTS Kwidzyn.
[ad=rectangle]
Mimo to, że podopieczni Krzysztofa Kotwickiego zajęli po fazie zasadniczej sezonu ósme miejsce, w drużynie żywa była wiara, że awans do play off PGNiG Superligi Mężczyzn pozwoli im walczyć o wyższe lokaty. Los okazał się dla kwidzynian brutalny, gdyż najpierw doznali sromotnej klęski z Vive Tauronem Kielce, a potem musieli przełknąć gorzką pigułkę w dwumeczu z Górnikiem Zabrze.
- To boli, bo ciężko pracujemy i efekty tej pracy widać długimi fragmentami na boisku. Z Górnikiem długo graliśmy jak równy z równym, by w końcówce ten mecz przegrać w głowach. Przyszło jakieś niewytłumaczalne rozluźnienie, straciliśmy 2-3 bramki z rzędu i cały wysiłek poszedł na marne - kręci głową z niedowierzaniem 24-latek.
Kwidzynianom przyjdzie z Chrobrym Głogów walczyć o siódme miejsce na koniec sezonu handballowej elity. Zawodnicy MMTS-u za punkt honoru stawiają sobie poprawę miejsca, które zajęli na koniec fazy zasadniczej.
- Mecz z Górnikiem pokazał, że jesteśmy silnym zespołem. Na pewno to dla nas powód do sporego niedosytu, że gramy o miejsce 7-8. Liczyliśmy na więcej i sportowo na to zasługiwaliśmy. Niestety taki jest sport i musimy w meczu z Chrobrym pokazać, że to my zasługujemy na to, by zdobyć siódme miejsce - podkreśla gracz drużyny z Pomorza.