Miałem zakręcony rok - rozmowa z Łukaszem Piszczkiem, napastnikiem Herthy Berlin

Pech nie opuszcza napastnika reprezentacji Polski Łukasza Piszczka. W meczu Pucharu UEFA w Dublinie piłkarz Herhty Berlin zwichnął biodro, które kuruje do dziś. Wszystko wskazuje na to, że do gry "Piszczu" wróci dopiero w połowie lutego. 23-latek dzielnie przechodzi rehabilitację i w nowym roku liczy na powołania od trenera Leo Beenhakkera.

Sebastian Staszewski: Gdzie Święta spędził najbardziej zakręcony piłkarz mijającego roku?

Łukasz Piszczek: U rodziców w Goczałkowicach. A dlaczego najbardziej zakręcony?

Najpierw Leo Beenhakker niespodziewanie powołał cię do kadry na EURO 2008 prosto z wakacji na Rodos. Później, kiedy wydawało się, że wreszcie wywalczyłeś sobie miejsce w składzie Herthy w meczu Pucharu UEFA uszkodziłeś biodro, przez co nie grałeś niemal całą rundę jesienną. Najpierw wielkie szczęście, później ogromny pech.

- No faktycznie, zakręcony rok (śmiech). Szkoda tej kontuzji z Dublinu, bo mogłem wreszcie na serio zaistnieć w zespole z Berlina. No ale takie życie piłkarza. Może już nie będę mieć takiego pecha.

Doszedłeś już do siebie po kontuzji?

- Jest OK. ale na razie nawet nie biegam, bo lekarz zabronił. Dopiero trzy miesiące po zabiegu mogę zacząć bieganie i ćwiczenia. Brakuje jeszcze prawie trzech tygodni. Czekam, bo nic więcej obecnie zrobić nie mogę.

Kiedy niemieccy lekarze zakładają twój powrót do treningów?

- Ciężko powiedzieć. Te biodro to delikatna sprawa. Niedawno miałem kolejną wizytę u lekarza i na razie kazał mi być cierpliwym. Liczę, że w połowie lutego zacznę już trenować. A kiedy zagram w pierwszym meczu? To zależy od trenera.

Biodro to dość uciążliwa kontuzja.

- No właśnie. Nawet jak chodziłem po domu to kości się ocierały i czułem ból. Na szczęście miałem już artroskopie biodra i usunięto mi odpryski kości. Kilka dni po operacji mogłem normalnie chodzić i tak jest dziś. Nie czuję najmniejszego bólu i sądzę, że goi się dobrze. Mięśnie trzeba jeszcze wzmocnić, ale nad tym będziemy pracować przy rehabilitacji. Ćwiczę po trzy, cztery godziny dziennie i jestem optymistą.

Co dostałeś pod choinkę?

- Kilka drobiazgów od rodziny.

A zdrowie pod choinką znalazłeś?

- Nie, ale wszyscy mi go życzyli i oby to wystarczyło. Ale faktycznie zapomniałem listu do Mikołaja napisać o to zdrowie (śmiech). Ono będzie bardzo potrzebne w nowym roku.

Wiesz, że według ocen dziennikarzy Kickera zajmujesz trzecie od końca miejsce pod względem średniej oceny za występy w rundzie jesiennej?

- No cóż zrobić. Szkoda, że zagrałem tylko pięć spotkań i w tym ani jednego w pełnym wymiarze czasowym. Z Bayernem cały zespół zagrał fatalnie i odnieśliśmy sromotną porażkę, w Mönchengladbach zagrałem tylko dziesięć minut… W międzyczasie miałem inne, mniejsze urazy. No i te biodro w najgorszym momencie. W Dublinie wyszedłem w pierwszym składzie, później dowiedziałem się, że trener chciał na mnie też postawić od początku z Leverkusen. No ale jak mówiłeś, miałem pecha. Nie przejmuję się więc za bardzo tymi ocenami z Kickera.

Często rozmawiasz z trenerem Dieterem Hoenesem?

- Tak, trener liczy na to, że zdążę się wykurować na obóz przedsezonowy. Nie chcę wykrakać, ale będzie ciężko zdążyć. Czuję jednak wsparcie kolegów i całego sztabu szkoleniowego. W Berlinie panuje naprawdę fajna atmosfera.

A rozpatrywałeś negatywny scenariusz i odejście z Herthy?

- Nie chcę o tym myśleć. Jestem młodym, perspektywicznym piłkarzem, ale jestem kontuzjowany. Trener się dopytuje jak moje zdrowie, czy odpowiadają mi doktorzy, czy czegoś potrzebuje. To chyba znaczy, że myśli o mnie i na mnie liczy. Hertha to poważny klub i myślę, że nie skreślą młodego piłkarza po dwóch poważniejszych kontuzjach.

Półroczne wypożyczenie do polskiego klubu w celu odbudowania formy to zły pomysł? Legia czy Wisła byłyby pewnie zachwycone możliwością, chociaż półrocznego, pozyskania Piszczka.

- Może nie zły, ale … Naprawdę nie chciałbym dywagować na ten temat. Jeżeli w lecie będzie szło mi słabo to zobaczymy, ale jak mówiłem, jestem optymistą.

Ty się leczysz a Hertha w Bundeslidze gra znakomicie. Do lidera tracicie tylko dwa punkty.

- Chłopaki prezentują się bardzo dobrze. Cieszę się, że mamy tak dobre wyniki. Kontuzja przeszkodziła mi w tym, żebym pomógł kolegom, ale… przynajmniej nie złożą na mnie, że im zaszkodziłem (śmiech)! Oczywiście żartuję. Jestem ciągle przy drużynie i widzę, że mamy szansę powalczyć o mistrzostwo. Zobaczymy jak będziemy prezentować się na wiosnę, bo te pierwsze mecze zweryfikują nasze szanse na tytuł.

Z Zagłębia Lubin odchodziłeś tuż przed eliminacjami do Ligi Mistrzów. Jeżeli wszystko pójdzie po myśli kibiców i działaczy z Berlina może już za pół roku zadebiutujesz w tych elitarnych rozgrywkach.

- Oby, ale jak mówiłem wszystko wyjaśni się wiosną. W Niemczech jest kilka zespołów walczących o europejskie pucharu, więc to, że teraz jesteśmy trzeci nic nam obecnie nie daje. Mamy cel, którym są eliminacje do Ligi Mistrzów i to przynajmniej osiągnąć musimy.

Słyszałeś o tym, żeby Hertha interesowała się jakimiś polskimi piłkarzami?

- Ostatnio w klubie mówiło się coś na temat Seweryna Gancarczyka, ale to tylko jakieś pogłoski.

Może kogoś zarekomendujesz? Ostatnio piłkarze Lecha Poznań robią furorę w Pucharze UEFA.

- Taaak, ja i rekomendowanie. To od kogo zaczynamy(śmiech)? A na poważnie bardzo bym się cieszył gdyby jakiś Polak przyszedł do Herthy. Zawsze byłoby raźniej. A z tym polecaniem piłkarzy na razie się wstrzymam.

Regularne występy w drużynie z Berlina mogą być dla ciebie furtką do pierwszego składu reprezentacji Polski.

- Na pewno tak. Bardzo bym chciał pograć w eliminacjach do Mistrzostw Świata w RPA a jeszcze bardziej zagrać na samym Mundiali. Byłem na EURO i bardzo mi się tam spodobało (śmiech).

Ktoś ze sztabu szkoleniowego dzwonił ostatnio do ciebie?

- Ostatnio może nie. Ostatni raz chyba przed meczem z Irlandią.

Komentarze (0)