Trudny weekend kapitana Śląska

Mariusz Pawełek miał sporo pracy podczas meczu z Lechem. Kapitan Śląska nie uchronił swojego zespołu przed porażką w Poznaniu.

Bramkarz wrocławian w sobotni wieczór popisał się paroma udanymi interwencjami, jednak przydarzyły mu się również błędy. Jeden z nich nieomal zakończył się trafieniem Gergo Lovrencsicsa w pierwszej części gry. - Poślizgnąłem się i piłka wyleciała mi z ręki. Nie było mowy o jakiejś nerwówce. Boisko w tych rejonach takie jest. Chciałem spokojnie przytulić piłkę. Czysty przypadek - opisuje sytuację Mariusz Pawełek. - Jesteśmy jednością i musimy się asekurować. Dlatego w pierwszej połowie nic nam nie wpadło - dodaje.
[ad=rectangle]
Drugie czterdzieści pięć minut pojedynku na Inea Stadionie nie było już tak udane dla przyjezdnych, dla których porażka 0:2 to najmniejszy wymiar kary. - Po przerwie oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi. Stworzyli sobie 4-5 dogodnych sytuacji - mówi bramkarz.

- W pierwszej połowie oddawaliśmy strzały. W drugiej już nie - przyznaje. Taka postawa spotkała się ze sporą dezaprobatą 900-osobowej grupy kibiców z Dolnego Śląska, którzy po końcowym gwizdku głośno wyrażała niezadowolenie z wyniku i postawy Śląska w rundzie wiosennej.

Agresywny pressing przyjezdnych, który był kluczem do powodzenia akcji w pierwszej części gry odbił się negatywnie na wrocławianach. - Niektórym odcięło prąd i dlatego wyglądało to jak wyglądało - kończy Pawełek.

Źródło artykułu: