Wygrana pod Klimczokiem da Białej Gwieździe pewność miejsca w czołowej "8", ale porażka sprawi, że drużyna Leszka Ojrzyńskiego wyprzedzi krakowian w tabeli i mocno skomplikuje im sprawę awansu do grupy mistrzowskiej.
- Każdy mecz do końca sezonu zasadniczego można nazwać "meczem za sześć punktów". Absolutnie nie bawię się w kalkulacje i nie liczę punktów, które musimy zdobyć, ale na ich stratę nie możemy sobie pozwolić - mówi trener Kazimierz Moskal.
[ad=rectangle]
Opiekun Wisły zdaje sobie sprawę z tego, że jego zespół czeka w piątek niełatwy bój: - Spodziewamy się trudnej przeprawy, bo Podbeskidzie to niewygodny rywal. Jest najgroźniejsze przy stałych fragmentach gry i w powietrzu, ale też potrafi zagrać z kontrataku. Widać, że Podbeskidzie prowadzi Leszek Ojrzyński i gra według jego filozofii. Podbeskidzie gra podobnie do Korony, gdy prowadził ją trener Ojrzyński. Zresztą nawet w kadrze tego zespołu jest kilku byłych zawodników Korony Kielce.
Starcia wszystkich drużyn T-ME z Góralami przypominają bitwy, w których samego futbolu jest śladowa ilość. Czym odpowie Wisła? - Nie możemy pękać przed Podbeskidziem - musimy podjąć walkę. Ale jeśli nastawimy się tylko na walkę, to małe nasze szanse. Kiedy trzeba się bić, to trzeba się bić, ale kiedy mamy piłkę, musimy grać w piłkę. Samą walką meczu się nie wygra.
Niewykluczone, że w spotkaniu z Podbeskidziem pierwszy występ w sezonie zaliczy Ostoja Stjepanović. Macedończyk stracił całą rundę jesienną przez uraz kolana, a po zimowej przerwie wracał do formy grą w III-ligowych rezerwach.
- Trudno powiedzieć, czy jest gotowy do gry, bo nie dostał jeszcze szansy, ale jest do mojej dyspozycji. Fizycznie jest gotowy, ale czy jest w formie, to przekonamy się dopiero, gdy zobaczmy go na boisku - mówi trener Moskal.