Jeden z najlepszych młodych piłkarzy w Serie A w obszernym wywiadzie opowiada m.in dlaczego nie przyjął propozycji gry w reprezentacji Włoch od Antonio Conte i w jakim klubie chciałby kontynuować karierę.
Ustalmy na początku jedną rzecz. Masz polski paszport?
Paulo Dybala: Nie mam i szczerze mówiąc nawet się o niego nie starałem. Ale teraz, kiedy dzięki wam, dziennikarzom Wirtualnej Polski, poznałem dokładnie historię swojej rodziny, zamierzam o niego wystąpić. Od razu mówię, że nie znam ani jednego słowa po polsku. Urodziłem się w Argentynie, swojego dziadka Bolesława pamiętam bardzo słabo. W domu czasami rozmawialiśmy o polskich przodkach, ale nie mieliśmy z nimi kontaktu. Oczywiście kilkanaście lat temu było to zdecydowanie trudniejsze, dziś dzięki internetowi komunikacja jest łatwiejsza. Mogliśmy więc dziś po raz pierwszy porozmawiać z nimi przez Skype.
[ad=rectangle]
Historia twojej rodziny jest fascynująca. Mieszkacie na trzech kontynentach, przez lata nie utrzymywaliście kontaktu. Zamierzasz poznać ich osobiście?
- Tak, oczywiście. Na pewno znajdę czas. Do tej pory nie wiedziałem, że mój dziadek miał brata Zygmunta i razem po drugiej wojnie światowej wyemigrowali z Europy. Jeden wybrał Argentynę, a drugi Kanadę. Nie miałem świadomości, że dziadek miał aż ośmioro rodzeństwa. Mam bardzo liczną rodzinę, a to wspaniała informacja. Trudno mi to wszystko zrozumieć, bo nie miałem pojęcia jak wyglądała sytuacja w Europie po wojnie. Dziadek wybrał emigrację, bo bał się o swój byt, nie wiedział czy będzie miał do czego wracać w Polsce. Jechał w poszukiwaniu pokoju.
Chciałbyś występować w reprezentacji Polski?
- Nie. Mówię uczciwie. Czuję się Argentyńczykiem. Odrzuciłem ostatnio propozycję gry w reprezentacji Włoch. Antonio Conte przekonywał mnie, ale w tym temacie jestem stanowczy. Moim marzeniem jest występ w argentyńskiej kadrze u boku Leo Messiego. To mój idol. Poza tym ja nie znam słów polskiego i włoskiego hymnu. Kiedy słyszę melodię argentyńskiego, to chwyta mnie za serce. Nie będę oszukiwał. Urodziłem się w tym kraju, wychowałem, tam stawiałem pierwsze kroki jako piłkarz. Sprawa jest przesądzona.
Ale Gerardo Martino nie powołuje cię na mecze. Masz olbrzymią konkurencję w składzie. Messi, Di Maria, Tevez, Icardi, Higuain, Aguero. To piłkarze światowego formatu.
- Spokojnie. Jeśli będę dobrze grał, to na pewno zostanę powołany. Razem z Mauro Icardim jestem najmłodszy spośród zawodników, których wymieniłeś. Otrzymuję sygnały z Argentyny, że trener uważnie mnie obserwuje i mój czas nadejdzie. Muszę czekać i robić swoje. Poza tym nie chcę reprezentować kraju, w którym się nie urodziłem. To bardzo ważna, osobista sprawa dla mnie. Czytałem także, że w Polsce niechętnie patrzycie na naturalizowanych piłkarzy, więc swoją drogą mnie pewnie też byście nie chcieli.
Niechętnie patrzymy na takich, którzy są za słabi, by grać w mocniejszej kadrze, a później koniunkturalnie wybierają Polskę.
- Ja tak na pewno nie zrobię. Szanuję historię swojego dziadka, wiem, że płynie we mnie polska krew. Nie odcinam się od korzeni, na pewno niebawem przyjadę do Kraśniowa, odwiedzę Auschwitz, Kraków i Warszawę. Interesuję się historią Polski i co nieco wiem. Dziś jestem bardzo młodym piłkarzem i wiele się może wydarzyć. Ale przed powrotem do Argentyny, gdzie zakończę karierę, chciałbym zagrać jeden, bądź dwa sezony w polskim klubie. To byłoby wspaniałe doświadczenie.
Utrzymujesz kontakt z polskimi piłkarzami występującymi w Serie A?
- Nie, ale przy okazji meczów z Empoli czy Torino rozmawiałem z Piotrem Zielińskim i Kamilem Glikiem. O właśnie! Kamil strzelił pięknego gola Atalancie! To świetny obrońca, jeden z lepszych w Serie A. Jego skuteczność w tym sezonie jest niewiarygodna. Jest tu we Włoszech bardzo szanowanym piłkarzem. Poza tym to niezwykle sympatyczny człowiek. Podobnie jak Piotr. Znam wielu zawodników z polskiej reprezentacji. Interesuję się jej meczami. Wiem, że Niemcy przegrali w Warszawie z Polską 0:2. Dybala nie jest więc potrzebny.
Ale kibice piszą na Twitterze, że atak Lewandowski - Dybala byłby zabójczy.
- Lepszy niż Dybala i Milik?
Kto wie?
- No tak, pasowalibyśmy idealnie, bo on jest wysoki, świetnie zbudowany fizycznie, a ja szybki i niski. Ale daj spokój. Nie ma tematu.
Gdzie zagrasz latem?
- Z kolegami w Argentynie na szkolnym boisku w Rosario (śmiech).
A później?
- Nie mam pojęcia.
Ostatnio Roberto Mancini powiedział, że widziałby cię w Interze gdzie mógłbyś tworzyć argentyński atak z Icardim. To dobra koncepcja?
- Na PlayStation świetna.
Jak na dziś wygląda sprawa twojego transferu?
- Podobno wszyscy mnie chcą.
Na przykład kto?
- Powiem krótko: mój menedżer jest w kontakcie z Juventusem. Wszyscy wspólnie wraz z najbliższą rodziną zastanawiamy się jaki kierunek wybrać. Czy pozostać we Włoszech czy wyjechać za granicę. Prezydent Palermo Maurizio Zamparini już oficjalnie poinformował, że jestem na sprzedaż za minimum 42 mln euro. Ja nie ukrywam, że chciałbym kiedyś zagrać w Barcelonie wraz z Leo Messim. Jestem Argentyńczykiem, uwielbiam go jak każdy człowiek z mojego kraju. To fenomen. Naturalny talent. Często oglądam także mecze Premier League. Lubię angielską piłkę. Nie jestem jednak przekonany czy w przypadku oferty z tej ligi powinienem decydować się na wyjazd na Wyspy. Na to jest chyba za wcześnie.
Dobrze pływasz?
- Nieźle, a co?
Podobno powiedziałeś, że gdybyś dostał ofertę z Barcelony nie czekałbyś na samolot, a rzucił się do morza i popłynął do Katalonii?
- To prawda, tak powiedziałem. Ale chyba trochę przesadziłem.
W Palermo jesteś bogiem. Ludzie cię kochają. Wszyscy mówią o tobie Paulo, jakbyś był częścią ich rodziny. Osiągnąłeś tu maksimum?
- Indywidualnie bardzo się rozwinąłem. To nie ulega wątpliwości. Oczywiście jako klub nie osiągnęliśmy wiele. Spadliśmy z Serie A, później walczyliśmy o powrót, teraz nieźle sobie radzimy. Palermo nie jest tak mocną drużyną jak jeszcze kilka lat temu. To też trzeba podkreślić.
Kibice Palermo nie mają pretensji, że chcesz odejść. Wyglądają na pogodzonych z losem. To dość dziwne.
- Wszyscy znający się na piłce i kibicujący tej drużynie wiedzą, że mój transfer latem będzie dobry dla klubu i dla mnie. Muszę robić kolejne kroki w karierze. Chciałbym zagrać w Lidze Mistrzów i pójść podobną drogą jak Javier Pastore. Palermo to fantastyczne miejsce do życia. Czuję się tu wspaniale, bo mieszkam z mamą, która opiekuje się mną i bratem Mariano. Mój drugi brat Gustavo wraz ze swoją żoną i dziećmi został w Cordobie. Nie wyobrażam sobie, bym mógł mieszkać bez najbliższych. Jeśli zmienię klub, zabiorę ich ze sobą. Jestem Argentyńczykiem, rodzina jest dla mnie najważniejsza. Podobnie, jak przyjaciele z dzieciństwa. Do 10 kwietnia goszczę w Palermo Andresa, kolegę, którego traktuję jak brata. Nie odcinam się od korzeni.
Podobno spełnia się marzenie twojego ojca, który miał kiedyś sen, że jego syn został wielkim piłkarzem. Ta historia jest prawdziwa?
- To prawda, sam mi to opowiadał. Ojciec kochał futbol. Nie grał profesjonalnie, ale znał się znakomicie na piłce. Był moim pierwszym trenerem, opiekunem, mentorem. Niestety zmarł kilka lat temu na raka trzustki. Bardzo żałuję, że nie może zobaczyć mnie na boisku. Byłby dumny. Ja jestem najmłodszym synem Adolfo i Alicii. Tata już wcześniej chciał zrobić piłkarzy z moich braci, ale mu się nie udało. Gustavo i Mariano byli nieźli, ale wybrali inne życie.
W ankiecie przeprowadzonej wśród trenerów Serie A jesteś obok Paula Pogby wymieniany jako największy talent grający na Półwyspie Apenińskim. To niezwykle nobilitujące. Z drugiej strony to olbrzymia presja. Nie przytłacza cię to?
- Kompletnie o tym nie myślę. Kocham każdy kontakt z piłką. Kocham w nią grać. Traktuję futbol z taką samą miłością jak w wieku czterech lat. Wszystko dookoła to dodatek. Chodzi o czystą, samą grę, radość czerpaną z kopania piłki. Ona jest dla mnie najważniejsza.
Jak wygląda życie 21-latka, o którym mówi się, że jest przyszłością futbolu i materiałem na wybitnego piłkarza?
- Spędzam czas ze znajomymi, z rodziną. Oglądam wiele meczów, czytam gazety sportowe, gram z bratem w tenisa stołowego, w Fifę na Play Station. Czasami wychodzę na imprezy. Zachowuję się normalnie. Sporo czasu poświęcam na kontaktowanie się ze swoją dziewczyną, która mieszka i studiuje w Argentynie. Staram się prowadzić zwyczajne życie. Akceptuję to, że wzbudzam zainteresowanie, kiedy spaceruję po ulicach i ludzie mnie zaczepiają. Ale tak musi być. Złoszczenie się na to byłoby idiotyczne.
Rozmawiał w Palermo
Mateusz Święcicki