Jak Pan ocenia brak powołania dla Kuby Błaszczykowskiego?
Andrzej Iwan: Kuba jest na pewno postacią zacną. Przeczytałem jednak komentarz Janka Tomaszewskiego, że to skandal. Myślę, że to przesada. Trenera bronią jak na razie wyniki. Poza tym w kadrze nie ma nie tylko Kuby, ale też Kamila Grosickiego. Kuba od dłuższego czasu albo ma kontuzje, albo nie jest w formie. Nie może się przebić do składu Borussii. Tak naprawdę nie wiemy, o czym rozmawiali Kuba z Adamem podczas jego wizyty w Niemczech. Kuba na pewno nie czułby się komfortowo, gdyby został posadzony na ławce. Możliwe, że obaj doszli do wniosku, że poczekają aż wróci do pełni albo chociaż w dużym stopniu do formy. Myślę, że teraz po prostu Kuba nie mieścił się w koncepcji. Adam na pewno go szanuje i jeśli będzie w formie, to będzie inna sytuacja.
Pan naprawdę wierzy w to, że chodzi tylko o formę sportową?
- Nie wiem. Nawet jak rozmawiam z Adamem, to nie pytam go o to. To nie są moje sprawy. Jestem jednak przekonany, że na pewno brał pod uwagę dyspozycję. Kuba miał naprawdę długą przerwę. Mimo wszystko nie doszedł jeszcze do pełnej formy. Nie ma sensu rozmieniać się na drobne. Nie chcę powiedzieć, że jego powołanie to rozmienianie na drobne czy też, że nie byłoby dobre. Ale nie jest to piłkarz, który uzupełniałby kadrę. Uważam, że teraz nie mieścił się po prostu jako kandydat do pierwszej jedenastki.
[ad=rectangle]
Ale każdy wie, jak charakterny jest Kuba.
- Być charakternym nie znaczy mieć taki charakter. Ktoś charakterny nie obraziłby się na tę sytuację, tylko walczyłby o to, aby chociażby odzyskać opaskę. Charakter to coś innego. Kuba na pewno może być rozczarowany, ale jako kapitan miał wielu przeciwników. Na pewno dawał z siebie wszystko na boisku, ale kapitan jest też od tworzenia atmosfery. Możliwe, że Robert się w tej roli sprawdzi.
Po Euro 2012 pan był jedną z osób, która była przeciwna temu, aby to Kuba nadal nosił opaskę.
- Na mistrzostwach Europy trener Franciszek Smuda nie wywiązał się z roli przywódcy. Przedłużeniem jego ręki jest kapitan. Kuba dał z siebie wszystko na boisku, ale wydaje mi się, że nie do końca miał motywacyjny wpływ na drużynę. Jeśli trener sobie nie radzi, a taka była wtedy sytuacja, to kapitan powinien na to zareagować. Nie powinno być tak, że Franek ma święty spokój i Kuba też ma święty spokój. Po prostu miałem wtedy wrażenie, że jako kapitan mógł dać więcej drużynie, ale wcale nie czysto piłkarsko.
Robert Lewandowski to dobry wybór?
- Wyniki pokazują, że tak. Nie rozstrzelał się co prawda, ale to nie opaską się strzela. Natomiast jego grę i wpływ na drużynę, co można zauważyć też po wynikach, możemy ocenić bardzo wysoko. Zdecydowanie poprawiła się w zespole atmosfera.
No właśnie, atmosfera. Nie jest przecież tajemnicą, że Kuba i Robert za sobą nie przepadali, co mogło mieć wpływ na atmosferę.
- Oni nie muszą za sobą przepadać. Muszą po prostu ciągnąć wszystko w jednym kierunku. Na pewno niuanse mogą o pewnych rzeczach decydować. Jeden piłkarz o znaczącym wpływie może mieć swoich przyjaciół, drugi może mieć innych. Lekkie podziały się wtedy tworzą. Też słyszałem o chłodnej przyjaźni Kuby i Łukasza Piszczka, którzy bardziej ze sobą współgrali, niż z Robertem Lewandowskim, który chodził jakby własnymi ścieżkami. Wcześniej Robert mógł być sfrustrowany, ale jak dostał opaskę, to przełożyło się to na jego grę i atmosferę w kadrze. Zresztą wiele osób podkreślało wcześniej, że drużyna nie jest monolitem, że nie daje z siebie wszystkiego.
Wspomniał Pan o opasce dla "Lewego" i rzeczywiście widać, że po jej otrzymaniu jest jeszcze bardziej zdeterminowany.
- Zgadza się. Chociaż mówię, tego Kubie też bardzo często nie można było odmówić. Wyniki bronią jednak tych, którzy pomagają je uzyskać. Okazuje się, że był to strzał w dziesiątkę dla trenera. Przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że nie posypią się gromy na Adama, że nie powołał ikony. W przeszłości też było wiele takich przypadków, że ikony nie grały bądź nie były powoływane, a reprezentacje sukcesy odnosiła. Choćby Andrzej Szarmach, który został odstawiony na boczny tor. Był w składzie, ale rzadko kiedy wąchał grę. Trenera Antoniego Piechniczka broniły jednak wyniki. Można też przypomnieć Kazimierza Górskiego, u którego Jasiu Domarski był pewniakiem na mistrzostwach świata, a nie grał, bo wskoczył za niego Szarmach. Bywały zatem takie decyzje niezbyt populistyczne, ale celne i w gruncie rzeczy sprawiedliwe. W tej chwili Kuba na pewno nie jest kandydatem do gry w jedenastce. To powołanie mogłoby zaszkodzić wszystkim.
W grudniu stwierdził pan, że cała ta afera jest rozdmuchana, bo to tylko opaska.
- Myślałem bardziej o klubie. Bo klub funkcjonuje dzień w dzień. Wszyscy się ciągle spotykają i można pewne sprawy układać na bieżąco. Pamiętam, że to był przede wszystkim splendor, jeśli chodzi o wyprowadzanie drużyny. Był jeden wielki piłkarz, który był kapitanem, a nie do końca się wtrącał w pewne rzeczy. To był Kaziu Deyna, który miał opaskę. Bardzo mało mówił, ale jak już powiedział, to wszyscy go słuchali. I wcale nie były to jakieś próby wpłynięcia na zespół. Obojętnie jakie stwierdzenie było odbierane jakby powiedział Kazimierz Górski. Autorytet się wyrabia grą. Kiedy sportowo nie idzie, to kapitan może odegrać bardzo dużą rolę.
[nextpage]Skoro nie zawsze najlepsi tworzą drużynę, to może nie trzeba powoływać Kuby, dopóki wszystko dobrze funkcjonuje?
- Zwłaszcza w reprezentacji nie zawsze najlepsi ją tworzą. W klubie to jest coś innego, bo pracuje się tutaj na co dzień. Wiele reprezentacji odnosiło przecież sukcesy pomijając wielkie gwiazdy. W reprezentacji najważniejsza jest atmosfera. Wszyscy muszą ciągnąć zespół w jedną stronę i wszystkimi siłami. Wie pan jak niemiecka federacja premiuje piłkarzy? Wszyscy dostają po równo, niezależnie od tego ile grają. Robią wszystko, aby była atmosfera. Zresztą pamiętamy, jakie niesnaski były w kadrze Francuzów. Wielkie gwiazdy zawsze chcą mieć coś do powiedzenia. Kuba nie jest typem gwiazdora, ale być może się poczuł urażony i byłoby brnięcie w brak harmonii. A to jest jednak niesamowicie ważne. Jeśli Kuba wróci do dobrej dyspozycji, to jestem przekonany, że Adam go powoła. I to bez dwóch zdań. Kuba jako piłkarz może stanowić o sile, ale ma też konkurencję. Jeśli trener ma do wyboru, który gra bardzo dobrze i pasuje charakterologicznie do drużyny i nie robi problemów, to postawi na takiego, który może gra trochę lepiej, ale nie do końca miałby dobry wpływ na atmosferę.
[ad=rectangle]
Niektórzy podkreślają jednak, że reprezentacja zaczęła grać lepiej właśnie bez Kuby.
- To już jest nieładny zarzut w stronę Kuby. Gdyby wcześniej inni piłkarze nawiązali do tego, co on pokazywał wcześniej, to sukcesy przyszłyby wcześniej. Kuba nie zabraniał nikomu dobrze grać. Żadnemu selekcjonerowi nie dyktował, kogo ma powołać. To była kwestia, że personalnie nietrafne decyzje wcześniej, ale forma piłkarzy, którzy być może nie dawali z siebie wszystkiego. Kuba tu może mieć sobie coś do zarzucenia, że nie był trochę zamordystą, jak jego wujek swego czasu w reprezentacji olimpijskiej. Jurek Brzęczek był bardzo dobrym piłkarzem, ale pasował Wójcikowi przede wszystkim jako kapitan. Tak naprawdę robił wiele dla Janusza, aby drużyna osiągnęła sukcesy.
Widzi Pan scenariusz, w którym nie wywalczymy awansu?
- Kolosalne znaczenie miało zwycięstwo nad Niemcami. Mecz z Irlandią jest jednak kluczowy. On pokaże, jak podchodzimy do przeciwników teoretycznie słabszych. Jestem optymistą, jeśli chodzi o mecz w Dublinie. Irlandczycy spróbują u siebie narzucić swój styl gry, ale podejrzewam, że nasza reprezentacja będzie chciała poprowadzić grę długimi fragmentami. Jeśli chodzi o sytuację w grupie, to jestem raczej spokojny. Ten start upoważnia nas do tego, aby myśleć z dużym optymizmem i czekać na losowanie w fazie finałowej.
Czyli jest pan spokojny o wynik z Irlandią?
- Absolutnie tak. Nie będzie spacerku. Jeśli wszystko się układa dobrze, to tego trzeba pilnować. Nasi kadrowicze muszą być skoncentrowani w każdym meczu. A jak tak będzie, to jestem spokojny o to, że możemy awans możemy już klepać.
Szybko.
- Tak komfortowej sytuacji dawno nie mieliśmy, jeśli chodzi o dobry start. Chyba już dawno nie byliśmy w roli jednego z faworytów.
Gdyby się jednak nie udało, to będzie bardzo bolesny upadek.
- Skoczyliśmy na bardzo wysokiego konia, a upadek może być strasznie bolesny. Znam jednak Adama i wiem, że nie popuści. On, podobnie jak Orest Lenczyk, ma tym większą dyscyplinę w drużynie, im lepiej jest. Będzie zwracał jeszcze większą uwagę na dostęp wody sodowej do głowy. Jestem pewien, że tego dopilnuje i nie popuści do końca tego, co już zaczął. Nasza kadra do końca będzie zmobilizowana i walcząca. A to jest podstawa wszystkiego. Właściwie obowiązek.
Trochę za dużo u Ciebie koniunkturalizmu, jak prawiczek...chciałbym ale nie wiem c Czytaj całość