Podbeskidzie Bielsko-Biała do spotkania z Korona Kielce przystępowało w roli umiarkowanego faworyta. Jednak to kielczanie lepiej prezentowali się w drugiej połowie, wykorzystali błędy w kryciu defensorów Górali i zdobyli dwie bramki. Gospodarze odpowiedzieli jednym golem. Po przerwie Koroniarze skupili się na obronie wyniku, a gracze Podbeskidzia zaciekle atakowali.
[ad=rectangle]
Jednak mimo wielu prób goście skutecznie się bronili. W polu karnym większość wrzutek wybijali Piotr Malarczyk oraz Paweł Golański. W drugiej części gry Górale częściej atakowali skrzydłami. - Byliśmy do tego zmuszeni, bo Korona się wycofała. Mieliśmy też sytuacje, gdzie nie decydowaliśmy się na strzał albo były one blokowane. Środkiem było ciężko, ale na skrzydłach było więcej miejsca. Były też sytuacje, że wrzutki nam w ogóle nie wchodziły. Większość górnych piłek wybijał Malarczyk, trzeba było podejść do niego agresywniej dwóch na jednego. To jest najlepiej grający człowiek głową w Koronie i tego nam zabrakło. Brakowało nam właśnie takich niuansów, kilka rzeczy można było lepiej rozegrać - mówił po zakończeniu meczu Leszek Ojrzyński.
Górale mogli mieć jednak powody do radości. Po golu w ostatniej minucie zdobytym przez Macieja Korzyma Podbeskidzie doprowadziło do wyrównania. Szkoleniowiec bielskiego klubu był zadowolony z gry swoich zawodników w drugiej połowie. - Wyszarpany jeden punkt, w tym jednym zdaniu można podsumować to spotkanie. Moim marzeniem jest, by widzieć drużynę Podbeskidzia grającą tak, jak w drugiej połowie. Graliśmy agresywnie, krótko, nie dopuszczaliśmy drużynę gości do wielu sytuacji. Ktoś może powiedzieć, że wynik był 1:2 i to determinowało naszą postawę. Było dużo spięć, było o wiele więcej takich fragmentów z naszej strony. Czegoś nam brakowało aż w końcu Maciej Korzym dobrze się zachował, przerzucił bramkarza i to pozwoliło nam zdobyć jeden punkt - ocenił Ojrzyński.
O ile druga połowa była w wykonaniu piłkarzy z Bielska-Białej dobra, o tyle w pierwszej popełniali zbyt dużo błędów. - Była też pierwsza połowa. W niej uczulaliśmy zawodników na to, że Korona siedem bramek zdobyła po rzutach rożnych, a my po rożnym dostajemy pierwszą bramkę, gdzie wrośliśmy jak drzewa zamiast wyskakiwać i walczyć o piłkę. Goniliśmy wynik, było ciężko, ale Marek Sokołowski zdecydował się na strzał i przepięknym uderzeniem pokonał bramkarza gości. Wróciliśmy do gry, ale niestety znowu wrzutka, tym razem nie ze stałego fragmentu. Dużo mówiliśmy, że trzeba grać agresywniej, blokować lepszą nogę, by nie było wrzutek. Błąd w kryciu i przegrywamy 1:2 - przyznał trener Górali.
Leszek Ojrzyński cieszył się ze zdobycia jednego punktu, ale jednocześnie żałował, że Podbeskidzie nie sprawiło prezentu kobietom z okazji ich święta. - Chwała chłopakom, że druga połowa wyglądała tak, jak wyglądała. Mamy jeden punkt i trzeba go szanować. Wiemy, że mało brakowało, by po tym spotkaniu nie mieć nic. Błędy przytrafiały się zarówno nam, jak i Koronie. Kibice zobaczyli cztery bramki, z pewnością nasi kibice woleliby oglądać nasze zwycięstwo. Niestety, nie zrobiliśmy prezentu kobietom i pozostał niedosyt - stwierdził trener Podbeskidzia Bielsko-Biała.