Jagiellonia Białystok wygrała ze Śląskiem Wrocław 1:0 i tym samym zakończyła świetną serię WKS-u na domowym obiekcie. Do końca spotkania na boisku nie dotrwał Michał Pazdan, który z powodu urazu zmuszony był przedwcześnie zejść z murawy.
[ad=rectangle]
- Dostałem w 44. minucie w podbicie i później grałem, ale tak kuśtykałem. Chciałem dograć do końca. Trener widział, że już od 60. minuty coraz bardziej mnie bolało. Mam nadzieję, że to nic poważnego, może tylko zbite podbicie. Uniemożliwiało to trochę bieganie - komentował po ostatnim gwizdku sędziego sam zawodnik.
Michał Pazdan ostatnie, bardzo nerwowe minuty, musiał więc obserwować z ławki rezerwowych. - Nienawidzę oglądać meczów z ławki. Jeszcze jak schodzę... Lepiej grać, biegać i nie mieć sił, ale biegać, niż oglądać to z boku, bo to naprawdę można palpitacji serca dostać. Pomimo tego, że wygraliśmy, to Śląsk grał bardzo dobrą piłkę, trzeba to przyznać. Miał swoje swoje sytuacje, ale my mieliśmy Krzyśka Barana. Chwała mu za to, bo zrobił mega robotę - podkreślił piłkarz. Bramkarz Jagiellonii, Krzysztof Baran, w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław bronił jak w transie. Po meczu wszyscy zgodnie uznali go bohaterem tego pojedynku.