"Mam wrażenie, że otaczają mnie tylko smyki i bandyci, którzy chcą mnie wykorzystać", "mogę zgłosić do gry samych juniorów, będą plątać się po ósmej lidze, ku chwale Sosnowca i ludzi, którzy nim zarządzają" - to tylko część przemyśleń na temat władz miejskich Sosnowca, jakimi Krzysztof Szatan podzielił się z dziennikarzem Gazety Wyborczej. Właściciel Zagłębia czuje się rozżalony, bo jego zdaniem magistrat przeznacza za mało pieniędzy na funkcjonowanie pogrążonego w problemach finansowych klubu. - Jesteśmy zbulwersowani i zażenowani poziomem wypowiedzi pana Szatana. To naprawdę przykra sprawa, że taka osoba reprezentuje klub, który jest prawie tak stary, jak nasze miasto - odpowiada rzecznik sosnowieckiego magistratu Grzegorz Dąbrowski.
Wydaje się, że echa tej wypowiedzi nieco wystraszyły Szatana, bo wyraźnie spuścił z tonu. - Jeżeli ktoś poczuł się urażony, to bardzo przepraszam. Zresztą moje słowa zostały w pewien sposób przekręcone - mówi nam teraz. Trudno jednak uwierzyć w takie tłumaczenie, tym bardziej, że to sam właściciel Zagłębia, w późnych godzinach wieczornych, zadzwonił do gazety, by podzielić się swoimi przemyśleniami. Teraz próbuje wszystko odkręcić, ale wygląda na to, że jest już za późno. - Pewnych słów nie można rzucać na wiatr. Trudno mi wyobrazić sobie współpracę z tym panem, tym bardziej, że to nie pierwszy raz - mówi nam osoba związana z władzami miasta.
Tymczasem Szatan zaczyna realizować obietnice. W czwartek wystawił na listę transferową wszystkich zawodników, którzy jesienią grali w Zagłębiu. Większość z nich dowiedziała się o tym ze strony internetowej klubu, na której lista została umieszczona. Sosnowiczanie mają do rundy rewanżowej przystąpić drużyną złożoną z juniorów. - Zaznaczam, że jeśli znajdzie się sponsor, to wracamy do gry. Brakuje nam miliona złotych, żeby dopiąć budżet - uzasadnia swoją decyzję Szatan. Skąd wziąć te pieniądze? Na pewno nie można liczyć na tak zwany Klub 100, czyli grupę kibiców, mających w założeniu wspierać finansowo Zagłębie. Jak mówi właściciel, nic takiego obecnie nie funkcjonuje.
Trwają więc poszukiwania sponsora. Wiceprezydent Sosnowca Zbigniew Jaskiernia mówi o powrocie włoskiej firmy ERSI, jednak takie rozwiązanie wydaje się mało prawdopodobne. - Niestety, w naszym regionie brakuje dużych firm, które zainteresowane by były promocją poprzez finansowanie Zagłębia - rozwiewa złudzenia przewodniczący miejskiej komisji sportu Maciej Adamiec. Mimo wszystko chce doprowadzić do spotkania władz miasta, klubu i podmiotów gospodarczych działających na terenie Sosnowca. Pojawiają się też plotki, zgodnie z którymi to osoba właściciela klubu jest przeszkodą w rozmowach ze sponsorami. Potwierdzają je nasze źródła w magistracie. - Ja mogę klub oddać nawet za złotówkę. Pod warunkiem, że inwestor będzie naprawdę poważny - zaznacza Szatan.
Złe wieści płyną także z urzędu miasta. Trwają prace nad budżetem, ale powiększa się grupa radnych, którzy są przeciwni przeznaczeniu większych środków finansowych na funkcjonowanie drugoligowca. - Niestety, najgorsze jest to, że nie ma woli politycznej, by pomóc Zagłębiu. Na najbliższej sesji zgłoszę wniosek o przeznaczenie dodatkowych środków z funduszu promocji miasta, ale przy obecnym nastawieniu Rady, to na pewno nie będzie kwota rzędu miliona złotych - mówi Adamiec. Według naszych informacji klub, oprócz stypendiów dla zawodników, które już otrzymuje i środków na prowadzenie Akademii Piłkarskiej, będzie mógł w przyszłym roku liczyć na 100-200 tys. złotych z budżetu miasta. To kropla w morzu potrzeb.
W tej sytuacji Zagłębie najprawdopodobniej dogra sezon wychowankami. Wszystko ma się wyjaśnić do 5 stycznia. Wtedy drużyna rozpoczyna przygotowania do rundy rewanżowej. Jeżeli nie znajdą się pieniądze, to sosnowiczan może czekać walka o utrzymanie w II lidze, a w jej kontekście bezcenne mogą okazać się 4 punkty, zabrane Zagłębiu za udział w aferze korupcyjnej. - Niestety, ostatnie zatrzymania sędziów i piłkarzy sprawiają, że wciąż nie ma sprzyjających okoliczności do walki o anulowanie tej kary. Będziemy jednak trzymać rękę na pulsie i jeśli tylko będzie okazja, wrócimy do tematu - zapewnia dyrektor klubu Jerzy Lula. Tyle urzędowego optymizmu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że mimo silnej pozycji przedstawicieli lokalnych struktur w nowym zarządzie PZPN, szanse na zwrot punktów są minimalne. Na pocieszenie Wydział Dyscypliny zawiesił karę zamknięcia Stadionu Ludowego, po burdach, które miały miejsce w trakcie meczu z Pogonią Szczecin.