Sebastian Staszewski: W ostatnim meczu z Panthrakikosem opuściłeś murawę już w 26. minucie z powodu kontuzji. Uraz jest poważny?
Arkadiusz Malarz: - Nie ma tragedii, ale było kiepsko. Ból był niesamowity. Zszedłem z boiska tak szybko, bo było podejrzenie zerwania mięśnia czwórgłowego. Nie jest jednak aż tak źle. Mam bardzo dużego krwiaka. W czwartek chciałem nawet potrenować przed meczem z Arisem, ale ból mocno dokuczał. Rozmawiałem z trenerem i wspólnie uznaliśmy, że nie ma sensu wystawiać mnie w najbliższym spotkaniu.
Kiedy wracasz do gry?
- Za tydzień powinno być dobrze. Z Arisem nie zagram, ale w kolejnym spotkaniu powinienem już wystąpić.
Twój zespół zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Chyba nie tego spodziewałeś się przenosząc się na Kretę?
- Nie jest za dobrze, ale do siebie nie mam wielkich pretensji. Jeszcze trzy mecze i przed nami runda wiosenna. Sporo spotkań gramy przed własną publicznością i tu upatruję naszej szansy. Kiedyś ta zła passa musi się odwrócić. Od środy mamy nowego trenera, więc może to da nam jakiś pozytywny impuls.
Z Panathinaikosu na Kretę jesteś tylko wypożyczony. Chyba nie ma tematu pozostania w OFI na dłużej, biorąc pod uwagę obecną formę twojej drużyny?
- Jeszcze nie spadliśmy, choć przyznam, że z grą jest słabiutko. Do OFI jestem wypożyczony na pięć miesięcy lub na cały sezon. Wszystko zależy od PAO i od mojej decyzji. Ja oczywiście liczę na to, że mój obecny klub się utrzyma, bo o to przecież teraz walczymy. A do Aten i tak wrócę - czy to prędzej czy później.
Z dwudziestu jeden bramek, jakie straciło w tym sezonie OFI ty puściłeś aż osiemnaście. Biorąc pod uwagę, że wystąpiłeś w dziesięciu spotkaniach statystyka nie wygląda najlepiej.
- W Skodzie miałem naprawdę dobrą obronę, w Panathinaikosie też. Tu jest odwrotnie. Nie jest to żadne usprawiedliwienie, ale jak się ma w meczu piętnaście strzałów do obronienia to jakiś wreszcie wpadnie. Nie jestem przecież Buffonem czy Khanem. Staram się bronić to, co mam. Dodam też, że spora część puszczonych bramek to były strzały z dwóch czy trzech metrów. Wiadomo, że statystyka jest bezduszna, ale fakt jest taki, że tych bramek puszczam za dużo. Prezes powiedział, że dokupi obrońców, więc może coś się poprawi.
Skoda Xanthi, którą opuściłeś w tabeli zajmuje obecnie trzecie miejsce z zaledwie czterema straconymi bramkami. Nie żałujesz, że nie zostałeś w Xanthi?
- To potwierdza tylko moje słowa odnośnie świetnej obrony w Skodzie. A czy żal? Chyba nie. Odszedłem do wielkiego klubu. Na początku byłem tam pewniakiem. Dopiero, gdy zmienił się trener w dziwnych okolicznościach straciłem miejsce w bramce.
Jakie to były okoliczności?
- Byłem pierwszym bramkarzem. Rozegrałem osiem spotkań i puściłem tylko jedną bramkę. I to z karnego! Przyszedł trener i bez żadnego powodu postawił na Galinovicia a ja musiałem czekać osiem kolejek, aby znów zagrać. To nie jest chyba normalne? Szczególnie, że Galinović popełniał błędy a ja ciągle nie dostawałem szansy. Musiałem się więc "ewakuować". Padło na OFI i tu dziś gram.
Nie miałeś ofert z lepszych klubów?
- Jasne, że miałem. I to nie tylko wypożyczenia, ale i kupna definitywnego. Z ligi greckiej chciało mnie kilka zespołów i to mocnych. Szkockie Hearth złożyło za mnie bardzo konkretną i wysoką ofertę. Panathinaikos ją odrzucił. Kluby z Rosji i Francji składały zapytania. Panathinaikos ciągle powtarzał: Malarz jest nie do sprzedania za żadną cenę. Jedyną ofertą, jaką akceptował klub było to wypożyczenie. Co więc miałem robić? Miałem przesiedzieć rok na ławce? Zgodziłem się, aby regularnie grać.
Dlaczego działacze "Koniczynek" nie chcą cię sprzedać za żadną cenę, mimo iż w klubie byłeś tylko rezerwowym?
- Nie wiem, tak powiedzieli. Trochę to dziwne. Trener Ten Cate na mnie nie stawia, ale nie chcą mnie nigdzie puścić. Na jakieś wypożyczenie mogli się zgodzić, ale o sprzedaży nie było mowy.
Zamierzasz wrócić do Aten latem?
- Muszę. Zaznaczam jednak, że nie widzę sensu powrotu tylko po to, aby znów siedzieć na ławce. Ja chcę grać. Powiedzmy, że siedzenie na ławce nawet w Barcelonie mi się nie uśmiecha. Jestem niecierpliwym człowiekiem, mam też duże ambicje. Zostałem przecież wybrany najlepszym bramkarzem w Grecji. Z Panathinaikosem mam jeszcze trzy i pół letni kontrakt, więc nie mam wolnej ręki. Wiosnę przegram na Krecie a co później? Porozmawiam z trenerem i zadecyduje.
Rok temu Grecja oszalała na twoim punkcie do tego stopnia, że otrzymałeś propozycję przyjęcia obywatelstwa i gry w greckiej reprezentacji. Zobaczymy w biało-niebieskich barwach Arkadiusa Malaridisa?
- Faktycznie był taki temat. Nikopolidis zakończył reprezentacyjna karierę i Grecy mają spory problem z bramkarzami. Obecnie ruszyła w Grecji inna sprawa. Hiszpan Coca z Arisu nie ma większych szans na grę w reprezentacji Hiszpanii i chcą go, tak jak mnie, powołać. Na razie koncentruję się jednak na grze w klubie i zobaczymy co dalej z tego wyniknie. Jestem Polakiem i wolałbym zagrać w naszej kadrze, ale mogę też grać dla Grecji.
Ktokolwiek z naszej reprezentacji dzwonił do ciebie?
- Nikt i to mnie właśnie boli. Mógłbym zostać sprawdzony przecież choćby w głupim sparingu. Fabiniak czy Przyrowski powoływania dostawali, ze mną nikt się nawet nie skontaktował. Widocznie trener Beenhakker ma swoją koncepcję i ja do niej nie pasuję. Szkoda tylko, że nie dostałem żadnej szansy.